Zapach zdeszczowiałych ubrań roznosił się po mieszkaniu. Salon był pełen jednorazowych ludzi. Wymiękli. Zużyli się. W najbliższym pobilżu nie było nikogo. Niktość ogarniała zewnątrz. No, może jakiś jeden czołg się czołgał po horyzoncie, i to tyle. W środku było już bezpiecznie, lecz nikogo to nie obchodziło. Stracili bliskich, stracili majątki, stracili wiarę, stracili nadzieję. W strzępkach lustra oglądali resztki siebie. Tak, siebie też już powoli tracą... Wstydzą się, że są ludźmi. Chociaż, czy jeszcze są? Po tym, co zrobili, i co im zrobiono, może lepiej nie być? Tak w ogóle nie być...
About the author
Hi! I'm Andrea (they/them). I tell computers what to do, both for a living and for fun, I'm also into blogging, writing and photography. I'm trying to make the world just a little bit better: more inclusive, more rational and more just.