miłość
... i żebym potrafił kochać jak Małgorzata Mistrza. Amen.
Pan Dziewiecki zasłynął ostatnio tym, jak z ambony ogłosił, że osoby niewierzące w boga nie są zdolne do miłości. Jest to wierutną bzdurą, co dla większości jest zapewnie oczywiste. Pozostałym służę krótkim wypunktowaniem.
(~4 min read)
schönstes gedicht der welt
braucht kaum zwei wörter
beide ganz unwesentlich
the poem most beautiful
needs merely two words
both totally irrelevant
najpiękniejszy wiersz świata
składa się raptem z dwóch słów
i to zupełnie nieistotnych
Na początku był Bóg. Znaczy nie do końca “na początku”, bo jeszcze czasu nie było. Przestrzeni zresztą też. Bóg był poza tym wszystkim...
Wprawdzie był nieskończoną miłością, lecz smutno mu było strasznie, że nie ma kogo kochać. Ale spokojnie, spokojnie. Jako że równy był z niego gość, to wspaniałomyślnie postanowił, że stworzy całą masę istot tylko po to, by móc je obdarzać miłością! Po to, by całą wieczność mogły taplać się z nim w niewyobrażalnym szczęściu i błogości. A nie mówiłem, że spoko koleś?
(~5 min read)
Ponuro, blokowo, blokersko. Te szare, trzynastopiętrowe straszydła chyba tylko dlatego jeszcze stoją, że nie wiedzą jak upaść. Te szklane szyby w oknach jakby wcale ze szkła nie były. Te męki wyższego rzędu tragicznie przeżywane przez całą okolicę aż bolą po oczach. A jednak da się rozpromienić. A jednak świerszczą nam wierszcze wśród zielonych łąk międzyblokowych. A jednak tak radośnie uwspólniamy myśli – jak elektrony. A jednak wystarczy Szymborska, promień słońca i Twoja dłoń...
To taki dobry chłopiec był!
Problemów nie robił
A i w szkole prymus
Rodzice musieli być dumni!
To taki dobry chłopiec był!
Och tak, ponoć mało pił...
A palić – nie palił wcale
Dlaczego musiał tak nagle...?
To taki dobry chłopiec był!
Przystojny całkiem...
Ach, te niebieskie oczy...
Dziewczyny po nim zrozpaczone!
To taki dobry chłopiec był!
I do kościoła chodził
I innym pomagał
Jakże mało dziś takich jak on!
To taki dobry chłopiec był!
Kto by mógł pomyśleć
Że on tak młodo
Odda ducha...
Na pożarcie szatanowi.
Że tak z dnia na dzień
Pedałem zostanie, tfu...
A taki dobry chłopiec był!
Dali mu do pokochania Szymborską,
(odkochując niemyślnie!)
kazali móc
dać radę
A ten siedzi w sąsiedztwie tego, co powinien
w centrum jednak mając, co bluźniercze
nagminnie bawi się w poetę
bezczelnie bazgrze epopeję
o radzie nadzorczej życia
Usilnie zerka, czy aby elektroniczni przyjaciele
zachcieli obdarzyć
desperata atencyją
i tęskni
do próśb o radę
Leży
Nie dawszy rady, umiera
na świecie jest sześć miliardów światów
a w centrum każdego jest jakieś ego
coś w tym złego? dziwnego?
to najmojsze ego kocha właśnie jego
tak przynajmniej ośmiela się twierdzić
czyż nie przesadza?
czyż oddałbym cośkolwiek ponad trochę
dla szczypty jego szczęścia?
poświęcę może? siebie? czy jego?
cóż większe? moja mojość? jego jegość?
moja jegość? jego mojość?
ja nie wiem i nie wiem
on stary, daleki, zajęty
i kochany
i duchem mój
więc trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy
Nie widziałem Cię ze dwa miesiące.
I co? Jestem trochę bledszy? Bardziej śpiący?
Tak... Przeżyłem wieczność bez powietrza...
Biegniesz w podskokach. Głos Ci się łamie.
A ja nie biegnę, bo mi radość zakręciła w głowie.
Wybitnie rozproszony chłonę Twą obecność.
Już nigdy więcej.
Nie wytrzymam kolejnej wieczności.
Teraz, gdy na nowo się w Tobie zakochałem.
Chcę każdą chwilę przeżyć z Tobą.
Chcę robić z Tobą takie rzeczy,
Że tutaj nie wypada nawet o nich myśleć.
Eksploduję z tęsknoty.
Teraz, gdy na nowo się w Tobie zakochałem.
O, jakże pragnę
zamknąć się w bańce nieskończonej muzyki
i pokazać całemu światu że mam go głęboko
w odmętach odbytu.
Nie pragnę wiele.
O, jakże pragnę
symbiozy całkowitej
by On we mnie, ja w Nim
by On tylko dla mnie, ja tylko dla Niego
by zawsze razem
by jak jedno ciało
i jak jedna dusza
by tylko On
On jeden
sam jeden
jeden tylko!
Nie pragnę wiele.
Świadomy praw i obowiązków
Wynikających z oddania ducha
Uroczyście oświadczam
Że nikomu nic nie oddam
i chuj
Przecież nikt nic nie ma
Niczego mu się aż przelewa
Więc po co mu jeszcze więcej?
Nawet siebie nie
Bo przecież mnie nie ma
A nawet jak jestem
To przecież nie swój
Cały tego, którego kocham
Od stóp do głów
Od skóry po duszę
i tyle
Mój Najdroży Mały Książę!
Zaszczęśliwiłem się przez Ciebie, wiesz?
A przecież popsułeś mi światopogląd.
Bo jakże być liberałem, skoro ‘nie czuję się wolny’
to najpiękniejsze wyznanie, jakie w życiu słyszałem?
A przecież popsułeś mi plany na najbliższą przyszłość.
Miałem się puszczać, a się zakochałem.
A przecież mógłbym chcieć i mógłbym mieć co chcę.
Jednak, o dziwo, nic mi nie trzeba prócz Ciebie.
Oj nie, nie czuję się wolny.
Gdy jeszcze miałem Cię zbyt mało, łzy ocierał mi lis.
Kazał oswoić. A teraz zostałem sowicie ukarany.
Narysowałeś mi baranka!
Kosz upleciony z dubów smalonych,
A w koszu duchów trzy sztuki,
I kilka jagód jak smoła czarnych,
W sreberku schowane lulki.
Nad koszem martwe mary młodości,
Na młodych ich głowach wianki,
Zabici oni strzałą miłości,
Z miłością stanęli w szranki.
Martwi dla świata, żywi dla siebie,
Oto są dziwy na ziemi,
Ich miłość będzie trwała for ever,
Niczego świat już nie zmieni.
I choćby hrabią był ukochany,
Mieszczanką zaś dziewczyna,
Choćby on innej był poślubiony,
przyjdą, gdy przyjdzie godzina.
Tu pod ten jawor, dziś o północy,
Wciąż targani namiętnością,
By pod osłoną hebanowej nocy,
Zachłysnąć się błogością.
W ciemnym pokoju, gdzie ściany z miedzi,
Ja, moim szkiełkiem i okiem,
Młodzieńca, który nad kartką siedzi,
Widzę, i wierzyć nie mogę.
Widzę, jak dymem się zaciągając,
Otwiera oczy swej duszy,
Do dzieła wraca, oczy przecierając,
Poeta od siedmiu katuszy.
nie dam tu rady bez Niego
będę się Go trzymać jak zbawiennej poręczy
choćby nawet zstąpił z nieba i oświadczył,
że nie istnieje,
to Mu nie uwierzę
jest zbyt transcendentny,
by pogadać ze mną po ludzku.
dlatego zesłał mi Ciebie.
utopia jest miejscem, którego nie ma
Ty jesteś utopią, która jest
boję się otworzyć pudełko
choć wkurwia mnie ta superpozycja
choć nie chcę musieć nie wiedzieć
choć dość mam niepewności
że on jest i mój i niemój
sama tylko wiedza by wyrwała kota
z matni niedookreślenia
nie chcę uśmiercić kota
nie chcę stracić czego nie miałem
(chyba że manie nadziei
jednak liczy się jako manie)
albo jest jak myślę że jest
albo jestem ślepcem
kto mi mówi? intuicja?
obserwacja?
desperacja?
otworzę!
mimo strachu
dam!
kot nie chce się dać
wyciągnąć
to znak że się broni z całych sił
czyli znak że żyje...
nie, nie dlatego chciałbym go stworzyć
tak ogólnie, żeby świat miał sens
i jaki Ci sens z tego wyszedł?
że jest, ale ma Cię w dupie...
czy jak?
no daj spokój, toż nie wiem
w przebłyskach wierzę że istnieje i kocha
ale potem się boję, że to taki tylko trik mojej wyobraźni
nie mógłbym tak...
uparcie nie wiedzieć...
i zadowalać się przebłyskami
a co myślisz, że to mnie nie męczy?
doch, doch, męczy
ale co z tym robisz, żeby nie męczyło?
pozwalam sobie wierzyć że istnieje
hmm... to nie za wiele
owszem, całe himalaje wyżej niż zero
ale też całe niebo niżej niż niebo
Dał sobie brutalnie spętać stopy
łańcuchem pocałunków
Bezopornie
Dał sobie bestialsko otulić kostki
sznurem miłości
Bezgwałtownie
Dał się okrutnie pozbawić futra
ostrzem namiętności
Bezwiednie
Dał się ordynarnie wypieścić w dupę
bagnetem rozkoszy
Bezprzytomnie
Dał swym motylkom klatkę żelazną
–––
–