15 września ulicami mojego rodzinnego Szczecina przejdzie pierwszy w historii Marsz Równości. Trzymam kciuki za Lambdę, by wreszcie się to udało!
Tymczasem “środowisko patriotyczne i kombatanckie” śle do prezydenta Krzystka list, który jest tak absurdalny, że aż nie wiem, czy się z niego śmiać, czy położyć się i czekać na śmierć z zażenowania.
Pope Francis wrote a letter to all Catholics, in which he vows no more sexual abuse cover-ups. Cool... So when pope does it, it’s called “a Letter to the People of God”? If I vowed not to cover for criminals, it would be called “basic human decency”.
Jak już chyba wszyscy w polskich internetach wiedzą, redaktor Frondy, wstydzący się podpisać nazwiskiem pod swoim tekstem, trzęsie portami przed “szatanem” kryjącym się w autobusie linii 666 na Hel i żąda od “świeckiego” państwa interwencji ze względu na swoją mitologię.
Mam do niego parę (retorycznych) pytań, bo chyba nie przemyślał za dobrze swoich żądań...
Nie, nie jestem grzesznikiem. Dla niektórych jest to jedna z najbardziej zuchwałuch rzeczy, jaką człowiek może powiedzieć. Bo to na tym kłamstwie opiera się cała ich religia: że wszyscy jesteśmy skażeni grzechem, że bez boga jesteśmy niczym, że jak byśmy się nie starali, to i tak jesteśmy prochem marnym, który bez jego łaski nie jest w stanie być “zbawionym”.
There’s a reason we don’t teach astrology, fortune-telling, horoscopes, telepathy or homeopathy at schools – they’re bullshit, they are claims not supported by any credible evidence. Yet when it comes to religion, some countries are fine with teaching it in schools. What the fuck?
Z jakichś powodów nie uczymy astrologii, wróżbiarstwa, horoskopów, telepatii czy homeopatii w szkołach – ponieważ są bzdurami, są twierdzeniami niewspartymi przez żadne wiarygodne dowody. Jednak w przypadku religii niektóre kraje nie widzą problemu z nauczaniem ich w szkołach. What the fuck?
I can’t count how many times I’ve been accused of “only being and atheist because I hate god!”. How the hell can I possibly hate something that I claim does not exists?
But no worries – if he existed, I’d hate him so much!
Say you’ve found a host lying on a street. Is there any way whatsoever to determine, whether it’s still just a bread, or maybe it’s already transformed into god in person?
It’s possible to determine, which floor was used to bake it, more or less when did it happen, how much smog have settled on it in the meanwhile. If we really try, we can figure out practically it’s whole history – but it’s impossible to say, if it’s entire nature changed drastically? That means just one thing: no, it didn’t change.
If a body A and a body B are totally indistinguishable from each other (whether physically or “spiritually”), then A = B. God’s not in that bread. Transsubstantiation is a myth.
Powiedzmy znalazłeś na ulicy hostię. Czy jest jakikolwiek sposób, by odróżnić czy to jeszcze zwykły chleb, czy to już przeistoczona bozia we własnej osobie?
Możliwe jest zbadanie, z jakiej mąki została upieczona, kiedy mniej więcej powstała, ile osiadło na niej smogu w międzyczasie, gdy się uprzemy, możemy poznać praktycznie całą jej historię – ale nie da się stwierdzić, czy całkowicie zmieniła się jej natura? To znaczy tylko jedno: nie zmieniła się.
Jeśli ciało A i ciało B są od siebie zupełnie nierozróżniane (czy to fizycznie, czy “duchowo”), to A = B. Bozi w chlebku nie ma. Transsubstancjacja to mit.
Podchodzi do mnie starszy koleś w różowej sukieneczce i podaje mi do zmacania kawałek szmatki z garderoby trupa. Wierzy bowiem, że ten amulet oraz wymamrotane pod nosem zaklęcie sprawią, że dobre mzimu będzie mnie bardziej lubiło.
Ta sytuacja miała miejsce naprawdę, lecz większość świadków zapewne opisałaby to inaczej: katolicki arcybiskup usiłował mi pobłogosławić za pomocą relikwii drugiego stopnia św. Jana Pawła II.