Księdza Pawlukiewicza bardzo lubię, choć prawie nigdy się z nim nie zgadzałem. Gdy katecheta w szkole wstydzi się gadać z uczniami o seksie, wtedy włącza im płytę z kazaniami Pawlukiewicza. On opowiada o sprawach seksu bez ogródek, ubierając je w ciekawe analogie, ozdabiając zabawnymi anegdotkami. Wydaje się być bardzo sympatyczny, otwarty i nowoczesny. Wydaje się mówić z sensem.
Wydaje się.
Trafiło mi dziś w łapki nagranie audycji radiowej Katechizm Poręczny ks. Piotr Pawlukiewicz 12-19-2005, podczas której pan ksiądz odpowiada na pytanie o stosunek Kościoła katolickiego do homoseksualistów. Miło mówi, prawda? Skłonności to nie grzech, wszyscy są ukochanymi dziećmi Boga, wszyscy mogą być zbawieni... A potem pojawia się jedno malutkie “ale”: “ale nigdy w życiu nie możesz uprawiać seksu”. A potem drugie malutkie “ale”: “ale będziemy walczyć, żebyś nie mógł wziąć ślubu”.
Problem w tym, że te “ale” wcale nie są malutkie. Pan Piotr wybrał sobie dobrowolny celibat do końca życia – jego decyzja, jego sprawa. Natomiast narzucanie celibatu komukolwiek innemu jest zwyczajnie okrutne. Bóg, który “obdarzył” jakiegoś człowieka “skłonnościami homoseksualnymi” i naturalnym, silnym popędem seksualnym, a potem mu powiedział “never ever nie realizuj tych skłonności, bo inaczej będziesz płonąć w piekle przez całą wieczność w ogromnych męczarniach”, taki bóg jest sadystą. Kropka.
Ktoś pewnie powie, że ich doktryna, ich wierni. Jak się komuś nie podoba, że Kościół potępia seks gejowski i lesbijski, jak ktoś nie jest w stanie sprostać wyzwaniu obowiązkowego celibatu, to może sobie z tego Kościoła wyjść.
Tyle że ich doktryna dotyka nie tylko wiernych. Kościół dzieli ludzi na tych, którzy mają prawo być szczęśliwi i realizować swoją seksualność, i na tych, którzy nie mają tego prawa. A cała masa dupków tego słucha i idzie z tą logiką dalej, odbierając gejom i lesbijkom wszystkie inne prawa. Czemu by traktować “pedałów” z szacunkiem, skoro sam Kk głosi, że tacy to są gorsi?
Kościół może sobie udzielać (i nie udzielać) małżeństw, komu mu się tylko podoba. Ale nie ma najmniejszego prawa mówić świeckiemu państwu, co ono ma w tej kwestii robić. Kiedy Kk wpływa na tworzenie prawa, to nawet ci, którzy są poza nim, de facto znajdują się pod jego jurysdykcją. To jest po prostu złe.
Nie, nieprawdą jest, że gej, który nie może uprawiać seksu, cierpi tak samo jak heteryk, którego kusi zdradzenie żony. Po pierwsze – heteryk nie ma totalnego zakazu realizowania swoich seksualnych potrzeb, a tylko ograniczenie do jednej osoby. Po drugie – zdrada żony jest konkretnym cierpieniem zadanym tejże żonie, natomiast sam w sobie stosunek między chętnymi osobami tej samej płci nikomu krzywdy nie robi – zatem porównywanie tych sytuacji jest mocno nietrafioną i krzywdzącą analogią. Po trzecie natomiast – wokół zdrad małżeńskich czy przedmałżeńskiego seksu nie wyrosło tak wielkie społeczne piętno jak wokół homoseksualności. Nie słyszałem nigdy o nikim, kto dostałby po mordzie od randomowego przechodnia za to, że żyje ze swoją dziewczyną bez ślubu. Wielu natomiast dostało za to, że choćby tylko “wyglądają na geja”.
To Kościół jest odpowiedzialny za to społeczne piętno. Ładne słówka o skłonnościach niebędących grzechem i o potrzebie wytrwania w czystości są krótkowzroczne i nie biorą pod uwagę, jak wierni będą je odczytywać.
Przyczyny homoseksualności to też ciekawy temat. Pan Pawlukiewicz “upewnił się w Encyklopedii Katolickiej”, jakie są to przyczyny. Bo wiadomo, rzetelnych informacji o zjawiskach biologicznych i społecznych należy szukać właśnie tam, a nie w źródłach naukowych. Upewnił się i mu wyszło, że to może być na przykład wina matki, która bierze leki podczas ciąży, i przez to dziecko rodzi jej się z uszkodzonym mózgiem. Ja pierdolę... Nawet nie potrafię skomentować bezduszności w tym tkwiącej...
“Cierpienie po prostu dotyka ludzi, (...) a Kościół wychodzi im z pomocą” to wierutne kłamstwo. Owszem, jak ktoś się urodzi bez rąk, jest to straszna, niezawiniona tragedia i trzeba mu pomóc. Owszem, wszyscy ludzie jakoś cierpią, nie tylko geje. Ale do jasnej cholery, to nie może być wymówka, by komuś przysparzać bólu! Bo homoseksualista nie rodzi się cierpiąc. To właśnie Kościół sprawia mu cierpienie! Gdyby nie jego idiotyczne trzymanie się bigoterii z epoki brązu, to geje i lesbijki zapewne nawet nie doświadczyliby tego, z czym Kk tak bohatersko walczy!
Jako gej, jako były katolik, jako sympatyk Wiary i Tęczy, jako przyjaciel wielu wierzących i niewierzących gejów i lesbijek, nie znam absolutnie nikogo, któremu Kościół katolicki by w tej kwestii jakkolwiek pomógł.
Następnie pan ksiądz przedstawia “dowód” na to, że homoseksualność jest “niezgodna z naturą człowieka”. Otóż gdyby wszyscy ludzie się myli, to by było super, natomiast gdyby wszyscy byli homo, toby ludzkość wymarła. Ergo mycie zgodne z naturą, a homoseksualność nie. Idiotyzm.
Po pierwsze: mówi to ksiądz. Celibatariusz. A przecież gdyby wszyscy żyli w celibacie, ludzkość też by wymarła. Cóż za hipokryzja...
Po drugie: ta jego definicja “normalności” i “naturalności” działa bardzo rzadko . Czy bycie dentystą jest naturalne? Gdyby wszyscy byli dentystami, to nie miałby kto produkować jedzenia, więc ludzkość by wymarła. Czy uprawianie sportów ekstremalnych jest naturalne? Gdyby wszyscy to robili, to większość by się do tego nie nadawała, pozabijaliby się, a ludzkość by wymarła. Ale o dziwo to nie jest powód, by potępiać dentystów czy wielbicieli sportów ekstremalnych, nieprawdaż? (albo po kościelnemu: “skłonności dentystyczne to nie grzech, potępiamy tylko akty dentystyczne”).
Po trzecie: nawet jeśli homoseksualność nie jest “normalna” czy “naturalna”, to co z tego? Niemal nic, czego używamy we współczesnym świecie nie pochodzi z natury. Smartfony, laptopy, szczepionki, leki, samoloty... Ich sztuczność nie ma żadnego związku z moralnością czy jej brakiem.
Po czwarte: ludzkość nigdy nie będzie cała homoseksualna. To jego hipotetyczne ad absurdum jest straszakiem bez absolutnie żadnych podstaw. Nawet jeśli się zgodzić z tezą, że “gejem można się stać przez eksperymentowanie z kolegami”, to nie znaczy że ludzie masowo zaczną to robić. Dentystą też można się stać. Księdzem-celibariuszem też. Gdyby wszyscy to zrobili, gatunek by nie przetrwał. No i? Nie zrobią tego.
Pan ksiądz kończy swą wypowiedź stwierdzeniem, że Kościół nie chce napiętnować gejów, tylko pokazać światu, że to jest niedobre. Nie wiem, skąd wziął tak dziwaczną definicję “napiętnowania”, skoro nie spełnia jej głoszenie wszem i wobec, że pewne nikogo nie krzywdzące czyny są niedobre, więc należy ludziom odebrać ich prawa obywatelskie...