Daaawno temu napisałem tu artykuł “Mitologia chrześcijańska”, w którym próbowałem udowodnić, że nazywanie doktryn judeochrześcijańskich mitologią wcale nie jest kłamliwe, a wręcz pożądane, jeśli chcemy nazywać rzeczy po imieniu.
Dziś chciałbym spojrzeć na kilka innych nacechowanych pejoratywnie słów. Na rzeczy, którym Kościół stanowczo się przeciwstawia, lecz te same rzeczy pod zmienioną nazwą – popiera i propaguje.
Sekta
- grupa społeczna powstała na skutek rozłamu (schizmy) wśród wyznawców jakiejś ideologii ⇒ chrześcijaństwo to sekta żydowska ✔
- lub grupa kultowa powołana po doświadczeniu religijnym jej założyciela ⇒ Jezusa Chrystusa ✔
- autorytarne sprawowanie władzy w sekcie przez jej przywódcę ⇒ papieża, teokratycznego monarchę absolutnego, któremu przysługuje nieomylność ✔
- instrumentalne traktowanie członków sekty przez jej kierownictwo ✘
- sprzęgnięcie celów politycznych i ekonomicznych z celami ściśle religijnymi lub parareligijnymi ⇒ konkordaty, Państwo Papieskie, Watykan, etc. ✔
- brak samokrytycyzmu ⇒ dogmat o nieomylności ✔
- dążność do całkowitej niezależności od uznanych w społeczeństwie czynników kontroli ⇒ tuszowanie skandali pedofilskich, naciskanie na sądy, by nie karały pijanych kierowców-księży, etc. ✔
- uzupełnianie Biblii o różne dodatkowe objawienia lub też interpretacja całości Biblii na podstawie jakiejś jej części ⇒ zmienianie Biblii jest nieobce Kościołowi (vide: Bart D. Ehrman - Przeinaczenie Jezusa), dodawanie do niej Tradycji, Objawień itp. również, wybieranie sobie z Biblii tylko tych wygodnych fragmentów także ✔
- redukowanie możliwości zbawienia wyłącznie do członków danej sekty ⇒ zasada “poza Kościołem/Chrystusem nie ma zbawienia” ✔
Po co nam sztuczne rozróżnienie między religią a sektą, skoro nawet Kościół katolicki spełnia swoją własną definicję sekty? Czyż nie różnią się one tylko wielkością?
Zabobon, przesąd
zabobon «ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu mocy nadprzyrodzonych, które mogą sprowadzić na kogoś nieszczęście lub ustrzec go przed nim»
przesąd 1. «wiara w tajemnicze, nadprzyrodzone związki między zjawiskami, w fatalną moc słów, rzeczy i znaków; też: praktyki wynikające z tej wiary» 2. «mocno zakorzenione, błędne przekonanie»
Czyż Kościół nie wierzy w istnienie mocy nadprzyrodzonych? Czyż nie głosi wstawiennictwa świętych i kuszenia demonów? Czy jego obrzędy nie opierają się o nadprzyrodzoną moc słów, rzeczy i znaków? Czyż nie ma w nim relikwii, przedmiotów świętych?
Talizman, amulet
talizman «przedmiot, któremu przypisuje się magiczną moc przynoszenia szczęścia jego posiadaczowi»
amulet «przedmiot, któremu przypisuje się magiczną moc»
Czym się różni poświęcony medalik od talizmanu? A relikwia od amuletu? A szkaplerz? Najświętszy sakrament? Ktoś pewnie powie, że to nie one działają, lecz to przez nie działa Matka Boska albo święci. Więc czemu nie pozbyć się tych przedmiotów? Czy Matka Boska nie potrafi działać bez szkaplerza?
Magia, zaklęcie
magia 1. «ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu mocy nadprzyrodzonych, które można opanować i wywoływać za pomocą zaklęć, obrzędów i czarów» 2. «niezwykła siła oddziaływania» 3. «zniewalający urok jakichś miejsc lub osób»
zaklęcie 1. «gorąca prośba» 2. «magiczna formułka mająca wywołać nadprzyrodzone skutki»
Kościół nie wierzy w moce nadprzyrodzone? Nie próbuje na nie wpływać przez magiczne słowa modlitw, pieśni i formułek?
Szaman
- działa poprzez ekstazę ✘
- posiada więzi na “tamtym świecie” ✔
- jest trwałym elementem życia społecznego, jego instytucja jest nieodzowną dla jego wspólnoty ✔
- działa z pobudek altruistycznych ⇒ podobno tak ✔
- odprowadza umarłych w zaświaty ⇒ kiedyś uważano katolicki pogrzeb za jeden z głównych warunków wejścia do Nieba ✔
- przywraca zbiegłą duszę osobom chorym ⇒ namaszczenie chorych, ale tylko poniekąd ✔✘
Wprawdzie ekstaza nie jest elementem charakterystycznym księży, ale i tak często się pojawia w duchowości chrześcijańskiej. Mówienie językami, ekstaza św. Teresy, ekstaza św. Franciszka, itp.
Byłem na mszy świętej o uzdrowienie odprawianej przez o. Johna Bashoborę. I ta msza spełniała już każdą część definicji szamaństwa, nawet te, które oznaczyłem iksem ✘ (i w żadnym przypadku nie jest to przytyk do koloru skóry ojca). To był żywy festiwal ekstazy. Ręce w górze, modulacja głosu, przekrzykiwanie się z własnym tłumaczem... Było nawet personifikowanie choroby/nałogu i nakłanianie ich do (dosłownie przedstawionego) opuszczenia ciała chorego!
Jak można w XXI wieku doszukiwać się związku przyczynowo-skutkowego między “wyjściem” choroby z człowieka a podniesieniem w górę rąk i powtórzeniem niezliczoną liczbę razy mantry “Jezu, uzdrów mnie”?
Medytacja, mantra
Istnieje coś takiego jak “medytacja chrześcijańska”, co jednak nie przeszkadza bardzo wielu chrześcijanom utożsamiać medytacji wyłącznie z religiami wschodu i demonizować jej wyłącznie z tego powodu, nie wiedząc nawet, na czym ona polega. Nie zdają sobie sprawy że na przykład różaniec i wszystkie inne koronki też są rodzajem techniki medytacyjnej.
Podsumowanie
Pojęć, które można w ten sposób rozpatrywać, jest zapewne jeszcze kilka. Choćby Maria, matka Jezusa, której kult jest niemal identyczny z kultem Wielkiej Bogini w niezliczonych innych religiach (swoją drogą, jestem szczerze zdziwiony że moja edycja na Wikipedii w tym temacie jeszcze nie została usunięta).
W każdym razie wniosek jest jeden: praktyki Kościoła tak niewiele się różnią od tego, co on sam demonizuje, że aż przykro patrzeć na taką niekonsekwencję. I jestem zdecydowany nazywać te wszystkie rzeczy po imieniu.
Nie wierzę w zabobony, więc w diabła też. Nie wierzę w amulety, więc w szkaplerz też nie. Nie wierzę w mitologie, więc czemu miałbym wierzyć w boskość Jezusa i cudowną moc tysięcy jego świętych? Jak wszystko to wszystko.
Drodzy wierzący! Proszę Was o jedno: konsekwencję. Albo odrzucam wszystkie bzdury na tej samej zasadzie, albo wierzę w nie wszystkie podobnie. Proste.