Jak już chyba wszyscy w polskich internetach wiedzą, redaktor Frondy, wstydzący się podpisać nazwiskiem pod swoim tekstem, trzęsie portami przed “szatanem” kryjącym się w autobusie linii 666 na Hel i żąda od “świeckiego” państwa interwencji ze względu na swoją mitologię.
Mam do niego parę (retorycznych) pytań, bo chyba nie przemyślał za dobrze swoich żądań...
There’s a reason we don’t teach astrology, fortune-telling, horoscopes, telepathy or homeopathy at schools – they’re bullshit, they are claims not supported by any credible evidence. Yet when it comes to religion, some countries are fine with teaching it in schools. What the fuck?
Z jakichś powodów nie uczymy astrologii, wróżbiarstwa, horoskopów, telepatii czy homeopatii w szkołach – ponieważ są bzdurami, są twierdzeniami niewspartymi przez żadne wiarygodne dowody. Jednak w przypadku religii niektóre kraje nie widzą problemu z nauczaniem ich w szkołach. What the fuck?
Say you’ve found a host lying on a street. Is there any way whatsoever to determine, whether it’s still just a bread, or maybe it’s already transformed into god in person?
It’s possible to determine, which floor was used to bake it, more or less when did it happen, how much smog have settled on it in the meanwhile. If we really try, we can figure out practically it’s whole history – but it’s impossible to say, if it’s entire nature changed drastically? That means just one thing: no, it didn’t change.
If a body A and a body B are totally indistinguishable from each other (whether physically or “spiritually”), then A = B. God’s not in that bread. Transsubstantiation is a myth.
Powiedzmy znalazłeś na ulicy hostię. Czy jest jakikolwiek sposób, by odróżnić czy to jeszcze zwykły chleb, czy to już przeistoczona bozia we własnej osobie?
Możliwe jest zbadanie, z jakiej mąki została upieczona, kiedy mniej więcej powstała, ile osiadło na niej smogu w międzyczasie, gdy się uprzemy, możemy poznać praktycznie całą jej historię – ale nie da się stwierdzić, czy całkowicie zmieniła się jej natura? To znaczy tylko jedno: nie zmieniła się.
Jeśli ciało A i ciało B są od siebie zupełnie nierozróżniane (czy to fizycznie, czy “duchowo”), to A = B. Bozi w chlebku nie ma. Transsubstancjacja to mit.
Niejasnego i naciąganego podziału na lewicę i prawicę raczej się prędko nie pozbędziemy – a szkoda, bo jest idiotyczny. Zdaje mi się jednak, że udało mi się znaleźć jeden prosty wyznacznik “prawicowości” i “lewicowości”, który jakkolwiek usprawiedliwia dzielenie całego wielowymiarowego spektrum poglądów na raptem dwie kategorie.
Podchodzi do mnie starszy koleś w różowej sukieneczce i podaje mi do zmacania kawałek szmatki z garderoby trupa. Wierzy bowiem, że ten amulet oraz wymamrotane pod nosem zaklęcie sprawią, że dobre mzimu będzie mnie bardziej lubiło.
Ta sytuacja miała miejsce naprawdę, lecz większość świadków zapewne opisałaby to inaczej: katolicki arcybiskup usiłował mi pobłogosławić za pomocą relikwii drugiego stopnia św. Jana Pawła II.
I’ve had enough of hearing the alarmists who scare people that “if we let Islam into Europe, they will breed like rabbits, outnumber us and in 30 years will impose the sharia law on us”. Not only because such prophecies are generally followed by a stream of racist and islamophobic slurs. Also because it simply makes no sense.
Mam szerze dość słuchania panikarzy straszących, że “jak wpuścimy islam do Europy, to się namnożą jak króliki, przewyższą nas liczebnie i za 30 lat wprowadzą nam prawo szariatu”. I to nie tylko dlatego, że w parze z takimi proroctwami przeważnie idą rasistowskie i islamofobiczne obelgi. Również dlatego, że to po prostu nie ma sensu.
Ludzie zdają się mieć jakiś dziwny przełącznik w głowie, który aktywuje im się, gdy tylko słyszą słowo “ISLAM”. Wtedy wyłącza im się racjonalne myślenie, a zostaje tylko głupi strach.
Według tego tekstu z Frondy (z watykańskimi Imprimatur), Jahwe ukazał się pewnej siostrze i przekazał jej sześć ważnych wiadomości. Co ja gadam, nie sześć tylko jedną (sześciokrotnie powtórzoną). I nie ważną, lecz zupełnie małostkową:
Ludzie wierzący lubią “udowadniać” słuszność swojej wiary tym, że... jest ich dużo. Jak to na przykład ujęto w artykule, z którego się ostatnio śmiałem: “Osoba twierdząca stanowczo, że nie ma Boga, musi zignorować najgłębsze odczucia niezliczonej rzeszy ludzi, którzy są przekonani, że Bóg jest.”
If it wasn’t for God, where would we take our moral code from? Every time I hear this question, I think about the slavery. If it wasn’t for God, how on earth would we know that owning another human being like a thing is something bad? How great is it, that God has warned us against this unimaginably immoral deed in his infallible word, the Bible. He has unambiguously forbidden slavery in the book of... that guy... nah, in the first letter to... you know, those guys...
Gdyby nie Bóg, skąd bralibyśmy nasz kodeks moralny? Zawsze, gdy słyszę to pytanie, myślę o niewolnictwie. Gdyby nie Bóg, skąd byśmy wiedzieli, że posiadanie drugiego człowieka jak rzeczy jest czymś złym? Dobrze, że Bóg nas przed tym niewyobrażalnie niemoralnym czynem przestrzegł w swoim nieomylnym słowie, Biblii. Jednoznacznie zakazał niewolnictwa w księdze... tego no... w pierwszym liście do... no tych no...