poeta

Step jest wielki jak ocean.
Adaś słucha Litwy.
Nic nie słyszy.
(Może dlatego że to daleko?)

Jest morze, statek, burza.
Statek tonie.
Ludzie mdleją, żegnają, modlą.
Adaś nie mdleje, nie żegna, nie modli.

– Ale tu jest zajebiście!
– E tam, zwykła góra...

Jest miasto.
Jest zniszczone.

Choćby tu było najzajebiściej,
to i tak Litwa jest zajebiściejsza.
Bo tam jest Ona. I bo to Ojczyzna.

– Nie patrz w dół!
– Och jejku, spojrzałem...

Jest skała, są fale.
Horacy miał rację.

Dali mu do pokochania Szymborską,
(odkochując niemyślnie!)
kazali móc
dać radę

A ten siedzi w sąsiedztwie tego, co powinien
w centrum jednak mając, co bluźniercze
nagminnie bawi się w poetę
bezczelnie bazgrze epopeję
o radzie nadzorczej życia

Usilnie zerka, czy aby elektroniczni przyjaciele
zachcieli obdarzyć
desperata atencyją
i tęskni
do próśb o radę

Leży
Nie dawszy rady, umiera

ja mistrz...
wiem, że

lim(PBóg/Pczłowiek) → ∞

oto me mistrzostwo.

Ty Mistrz...
Opętany Wybraniec. Większy od Boga...
Wielkim Okiem przewracasz się w grobie.

Nieśmiertelny. Została postrzępiona książka,
Na dnie. Po wiekach Kurz sprostał Tobie.

Ty Miłość...
Bez Mądrości. Kochasz Władzę, Potęgę.
Kochasz Myśl, nie myśląc.

Proroku w Euforii... Sławisz Pychę.
Ganisz Język, gadając.

Sursum corda!
Ponad rozum...

Kosz upleciony z dubów smalonych,
A w koszu duchów trzy sztuki,
I kilka jagód jak smoła czarnych,
W sreberku schowane lulki.

Nad koszem martwe mary młodości,
Na młodych ich głowach wianki,
Zabici oni strzałą miłości,
Z miłością stanęli w szranki.

Martwi dla świata, żywi dla siebie,
Oto są dziwy na ziemi,
Ich miłość będzie trwała for ever,
Niczego świat już nie zmieni.

I choćby hrabią był ukochany,
Mieszczanką zaś dziewczyna,
Choćby on innej był poślubiony,
przyjdą, gdy przyjdzie godzina.

Tu pod ten jawor, dziś o północy,
Wciąż targani namiętnością,
By pod osłoną hebanowej nocy,
Zachłysnąć się błogością.

W ciemnym pokoju, gdzie ściany z miedzi,
Ja, moim szkiełkiem i okiem,
Młodzieńca, który nad kartką siedzi,
Widzę, i wierzyć nie mogę.

Widzę, jak dymem się zaciągając,
Otwiera oczy swej duszy,
Do dzieła wraca, oczy przecierając,
Poeta od siedmiu katuszy.