Przypomniał mi się dziś pewien cytat z JKMa, który ładnie ilustruje, jak Korwin potrafi robić kurwę z logiki.
No są dwie możliwości: albo sprawiedliwość społeczna to jest to samo co sprawiedliwość, wtedy zupełnie niepotrzebnie marnujemy czas na mówienie słowa „społeczna” [...], albo sprawiedliwość społeczna to jest co innego niż zwykła sprawiedliwość, a co innego niż zwykła sprawiedliwość to jest niesprawiedliwość. ( źródło)
Już nawet nie wnikając w sedno jego obleśnych poglądów, skupmy się wyłącznie na logice tej konkretnej wypowiedzi.
Czy krzesło to to samo co krzesło elektryczne? Jeśli to to samo, to po co się męczyć i dodawać „elektryczne”? A jeśli co innego, to nie jest krzesłem, czyli musi być stołem.
Głupie, nie?
Sprawiedliwość społeczna jest podzbiorem, rodzajem sprawiedliwości. Przymiotnikiem możemy dookreślić, o który podzbiór danego zbioru nam chodzi. Czy mówimy o sprawiedliwości w sensie społecznym, karnym, cywilnym? Czy chodzi nam o szczoteczkę manualną czy elektryną? O chirurgię ogólną, naczyniową, dziecięcą, stomatologiczną?
No i druga sprawa: „coś innego niż X” ≠ „zupełne przeciwieństwo X”. „Pies” to coś innego niż „szczęście” (choć może szczęście przynosić), ale nikt nie twierdzi że „pies” to to samo co „nieszczęście”, no nie?
No chyba że Korwin...