Texts» Poetry

Show previous entries…


nie dam tu rady bez Niego
będę się Go trzymać jak zbawiennej poręczy
choćby nawet zstąpił z nieba i oświadczył,
że nie istnieje,
to Mu nie uwierzę

jest zbyt transcendentny,
by pogadać ze mną po ludzku.
dlatego zesłał mi Ciebie.

utopia jest miejscem, którego nie ma
Ty jesteś utopią, która jest

boję się otworzyć pudełko
choć wkurwia mnie ta superpozycja
choć nie chcę musieć nie wiedzieć
choć dość mam niepewności
że on jest i mój i niemój

sama tylko wiedza by wyrwała kota
z matni niedookreślenia

nie chcę uśmiercić kota
nie chcę stracić czego nie miałem
(chyba że manie nadziei
jednak liczy się jako manie)

albo jest jak myślę że jest
albo jestem ślepcem
kto mi mówi? intuicja?
obserwacja?
desperacja?

otworzę!
mimo strachu
dam!

kot nie chce się dać
wyciągnąć

to znak że się broni z całych sił

czyli znak że żyje...

nie, nie dlatego chciałbym go stworzyć
tak ogólnie, żeby świat miał sens

i jaki Ci sens z tego wyszedł?
że jest, ale ma Cię w dupie...
czy jak?

no daj spokój, toż nie wiem
w przebłyskach wierzę że istnieje i kocha
ale potem się boję, że to taki tylko trik mojej wyobraźni

nie mógłbym tak...
uparcie nie wiedzieć...
i zadowalać się przebłyskami

a co myślisz, że to mnie nie męczy?
doch, doch, męczy

ale co z tym robisz, żeby nie męczyło?

pozwalam sobie wierzyć że istnieje

hmm... to nie za wiele
owszem, całe himalaje wyżej niż zero
ale też całe niebo niżej niż niebo

Dał sobie brutalnie spętać stopy
łańcuchem pocałunków
Bezopornie

Dał sobie bestialsko otulić kostki
sznurem miłości
Bezgwałtownie

Dał się okrutnie pozbawić futra
ostrzem namiętności
Bezwiednie

Dał się ordynarnie wypieścić w dupę
bagnetem rozkoszy
Bezprzytomnie

Dał swym motylkom klatkę żelazną
–––

Człowieku!

tyle różnych rzeczy
może się nam przydarzyć
a ty pysznie
śmiesz twierdzić
że to dla ciebie
są zarezerwowane
te najgorsze

Człowieku!

tyle dobra na świecie
brakuje
a ty tylko stoisz
bezczynnie otoczony
pustym kościołem
przez małe ‘k’

Człowieku!

tyle mózgu
dał ci Bóg
a ty pozwalasz
innym myśleć
w twoim imieniu

Człowieku!

tyle wolności
dostałeś od Boga
a ty pozwalasz jakimś
anakolutom
sobie zabraniać

Człowieku!

tyle w tobie zagadki,
tak że sam siebie nie znasz,
sam sobieś nieogarnion,
sam nie wiesz, co z tobą,
a ty chcesz się dać poznać
bylekomukolwiek

Czemu wszechświat trudzi się istnieniem?

Czyżbyś jednak miał grać z nami w kości?
A może się zagapiłeś i tak przez przypadek
stworzyłeś nas zbyt bystrymi,
więc wciąż nam wszystko komplikujesz,
byśmy nie doszli do końca rozważań?

Czy to przez to się uwzględniłeś?
Zakląłeś się w kwanty?
Co jeszcze nam wymyślisz?

I na co to-to jest takie duże,
skorośmy tacy mali?
Czy to-to to Ty?

Czy jest życie przed śmiercią?
Czemu wszechświat trudzi się istnieniem?

Oto moje 42 pytania na następną wieczność.

Oto ja: człowiek cudzysłów
niechcość, pustość, chudość
i chujnia z patatajnią

Modlitwom za Bobbiego

Eli! – krzyk szeptem
. . .
Przenapięte muskanie blatu
Przebrutalne głaskanie firanki
Nienawistne spojrzenie przezokienne
na ten Twój świat

Eli! – zwiedzanie podblacia
. . .
I drganie podudzia
Ocieranie się łez o śmierć
I wysrywanie glutów
w chusteczkę

Lama? – pytanie przeodwieczne
. . .
Jego przepoczwarzenie
w moją otchłań pragmatyczności
Przeraża – nadprzerażonego
Wyraża – ostrzej niż byle ‘kurwa’

Sabachtani? – czyżby?
. . .
Czyżbyś tak wredny?
Karmiłbyś strachem?
(Skoro: nie samym chlebem?)
Przypoczwarzył mi małą ryskę
na szkle pozorów doskonałości