Ostatnio widzę, że wiele osób robi dobrze Kościołowi katolickiemu, publicznie namawiając ludzi, by nie dokonywali formalnej apostazji.
Twierdzą, że to “upokarzające”, że Kk i tak nie usunie twoich danych, i że wciąż będzie uznawał cię za katolika (tylko ekskomunikowanego), więc w sumie to po co się fatygować?
No właśnie, po co?
W sensie “duchowym”, oczywiście, osoba niewierząca ma zapewne w dupie, czy bozia wciąż uważa ja za swoje dziecko i czy jakiś głupi rytuał polewania wody głową da się odkręcić czy nie... Więc skupmy się raczej na rzeczach, które mają jakiekolwiek znaczenie.
Jak na przykład pieniądze. W krajach takich jak Niemcy, w których wierni płacą na rzecz swoich wspólnot wyznaniowych podatek kościelny, do namacalnych korzyści formalnej apostazji nie trzeba nikogo przekonywać.
Ale co z Polską, w której apostazja nie wpływa na wysokość netto wypłaty, a tak w ogóle to możliwa jest jedynie jej marna namiastka?
Cóż... W krajach, gdzie nie ma równości małżeńskiej, lecz są związki partnerskie, pary jednopłciowe wprawdzie wolałyby wziąć ślub i wciąż walczą o pełną równość, ale póki nie mają innej opcji, zawierają związki partnerskie.
Tak samo w kraju, gdzie wypisanie się z sekty nie jest możliwe bez osobistego odwiedzenia sekty, i w którym sekta ma prawo mieć w dupie RODO i nigdy nie usunąć twoich danych osobowych ze swoich baz – skoro jest możliwa jakaś droga oficjalnego opuszczenia sekty, choć inna od wymarzonej i zdecydowanie gorsza, to czy nie warto z niej skorzystać?
Ponoć procedura apostazji wg instrukcji episkopatu jest “upokarzająca” i zmusza by przychodzić do księdza “jak petent” i “prosić o łaskę” apostazji. Może i dla kogoś tak to wygląda. Może i poprzednia instrukcja taka była. Ale, dla analogii, jak chcę się wypisać z partii politycznej, to też muszę złożyć deklarację przedstawicielowi tej partii i przebrnąć przez trochę biurokracji. Wprawdzie partyjniak zapewne nie będzie mi robił kazania o tym, że “odłączam się od miłości chrystusa”, że nie dostanę katolickiego ślubu ani pogrzebu, ani że pójdę do piekła – ale czy tak trudno przez to kazanie przebrnąć, patrząc na klechę z politowaniem?
W sumie to trochę mi szkoda, że wyszedłem z kościoła po niemiecku (w sądzie administracyjnym), a nie po polsku (na plebani). Ta rozmowa, owszem, mogłaby być upokarzająca, ale nie dla mnie. Trochę chciałbym poczuć tę satysfakcję spojrzenia w oczy pracownikowi Watykanu i wytłumaczenia mu, dlaczego nie chcę mieć z jego sektą nic wspólnego.
I choćby nawet miało to nie wywrzeć jakichkolwiek skutków prawnych wg prawa powszechnego, choćby nie miało to nie skutkować usunięciem bazy z danych, choćby Kk nadal uważał Cię za katolika i naginał statystyki na swoją korzyść: czy nie lepiej pójść i pokazać im, że wcale nie jesteś tylko leniwą bułą, której po prostu nie chce się na msze, a człowiekiem szczerze wkurwionym na to, co ośmielają się odpierdalać?
Wyobraź sobie, że chociaż 10% Polaków nie tylko przestanie chodzić na msze i posyłać dzieci do komunii, ale i pofatyguje się załatwić ten głupi papierek.
Może i przekaz “mamy dość Kk” nie dotrze do polskiego rządu (Kościół pewnie nie zamierza im się chwalić statystykami), może nie sprawi od razu, że rozwiążą konkordat czy opodatkują Kościół, ale wiecie do kogo ten przekaz trafi? Do Kościoła.
Jasny przekaz: nie, nie jesteśmy katolikami, którzy z lenistwa przychodzą do kościoła tylko na pasterkę i ze święconką. Nie, nie jesteśmy niewierzącymi, którym jesteście obojętni, i którzy po prostu przestali chodzić do kościoła. Nie. Jesteśmy obywatelami, którzy aktywnie, otwarcie i głośno mają was dość.
]]>Aby wyjechać za granicę potrzebuję paszportu. W najlepszym przypadku mi go nie skontrolują, ale i tak muszę go mieć przy sobie. Aby zostać tam na stałe, muszę odwiedzić parę urzędów po obu stronach. W najlepszym przypadku po prostu zgłosić, że to robię. W najgorszym – spędzić całe lata na ubieganiu się o wizy, pozwolenia, azyle...
A zwierzęta mają to wszystko w dupie.
Migrują kiedy chcą i dokąd chcą. Byle tylko dały radę się tam dostać i dostosować do warunków na miejscu.
W czym jesteśmy od nich gorsi? Dlaczego sami siebie ograniczamy nawzajem? Dlaczego koniecznie musimy sobie dzielić planetę na terytoria?
]]>Wisława Szymborska
PsalmO, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,
ile górskich kamyków stacza się w cudze włości
w wyzywających podskokach!
Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci,
albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet był wróbel – a już ma ogon ościenny,
choć dzióbek jeszcze tutejszy. W dodatku – ależ się wierci!
Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
na pytanie: skąd dokąd – nie poczuwa się do odpowiedzi.
Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,
na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu
przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?
Bo kto, jeśli nie mątwa zuchwale długoramienna,
narusza świętą strefę wód terytorialnych?
Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci?
I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!
I pylenie się stepu na całej przestrzeni,
jak gdyby nie był wcale wpół przecięty!
I rozlegnie się głosów na usłużnych falach powietrza:
przywoływawczych pisków i znaczących bulgotów!
Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce.
Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr.
Wir erstellen zusammen eine Karte der besten FKK-Zonen!
Herzlich Willkommen bei Naked Adventure, deine Portalseite für aktuelle von der Gemeinschaft gelenkte Information rund um FKK!
]]>Let’s create a map of the best nudist places!
Welcome to Naked Adventure, your one stop shop for up-to-date, community driven information about naturism, nudism, FKK, whatever you want to call being natural!
]]>Stwórzmy mapę najlepszych miejsc naturystycznych!
Witamy w Naked Adventure, tworzonej przez społeczność bazie informacji o nagich plażach, basenach, saunach etc.!
]]>Polak jest niewolnikiem. To nie teoria spiskowa, lecz fakt zapisany w oficjalnych dokumentach. Polak jest własnością organizacji, która w każdej chwili może bez powodu zniszczyć mu życie, wystawić go na front jako mięso armatnie albo zmusić do mordowania niewinnych ludzi.
Można to też ująć bardziej w bardziej wygładzone i patetyczne słowa. Jak to na przykład zrobił PiS w swoim projekcie konstytucji: “Zaszczytnym obowiązkiem obywatelskim jest obrona Ojczyzny. Zakres obowiązku służby wojskowej i sposób jej odbywania określa ustawa.”
Nie żeby obowiązująca Konstytucja nie nakazywała służby wojskowej. Ale tam przynajmniej nie nazywają tego “zaszczytem”. A przede wszystkim uwzględniają możliwość służby zastępczej ze względu na przekonania religijne lub moralne. Obecna konstytucja dopuszcza model armii zawodowej i realizowanie “służby” w rezerwie (z której jednak w każdej chwili państwo może cię wycofać i upomnieć się o pańszczyznę). PiS natomiast zdaje się zmierzać w kierunku przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej...
“Zaszczytnym obowiązkiem”... Czy tylko ja tu wyczuwam bezczelne wciskanie kitu i zaklinanie rzeczywistości? Nie tylko masz być niewolnikiem, ale jeszcze się z tego cieszyć! Masz odczuwać dumę, docenić, jak wielki zaszczyt kopnął cię w dupę...
Tyle że nie. Obowiązkowa służba wojskowa jest reliktem przestarzałej mentalności, zupełnie nieprzystającej do współczesnego, otwartego świata. Dla coraz większej liczby ludzi “państwo” przestaje być immanentną częścią ich tożsamości i czymś, za co warto walczyć choćby i dla samej idei... Teraz coraz łatwiej jest po prostu zmienić państwo, z którym wiąże się swoje życie. Państwa zaczynają być w naszej mentalności bardziej jak firmy, które na wolnym rynku oferują swoje usługi: zapewnienie mieszkańcom godnego życia, opieki medycznej na wysokim poziomie, poszanowania prawa, zapewnienie wolności, pokoju, etc. etc. Model, w którym to obywatel jest obowiązkowo odpowiedzialny za utrzymanie pokoju, a sam pozbawiany wolności, nie przystaje do rzeczywistości XXI wieku.
Także w kwestiach technicznych model obowiązkowej służby wojskowej nie ma najmniejszego sensu. W czasach, gdy wojny toczy się dronami i całą resztą nowoczesnych technologii? Armia nie tylko nie musi już być liczna, ale co ważniejsze: musi być profesjonalna. Czy taki na przykład ja, z natury nie nadający się wojska, po pół roku przymusowego biegania po poligonie i zabawy karabinem, miałbym dla armii jakąkolwiek wartość poza mięsem armatnim?
Rozpieprzanie ludziom planów na przyszłe parę miesięcy czy lat życia (zwłaszcza jeśli zrobione z dnia na dzień, jak to teoretycznie jest możliwe) po prostu się nie opłaca. Zamykało by się w koszarach ludzi, którzy nie mają żadnej motywacji, by tam być, którzy nie wnoszą do wojska zbyt wielkiej wartości, a którzy sporo kosztują. Nie mówię tylko o żałosnym żołdzie. Ale zamiast przymusowo bawić się w żołnierzyki, mogliby w tym czasie robić biznesy, pracować, produkować, edukować się, wychowywać dzieci...
Ponoć pobyt w wojsku opłaca się samemu przymuszonemu – bo “armia zrobi z niego mężczyznę”, bo jakby była obowiązkowa służba wojskowa, to poznikałyby “te pedały w rurkach”... Fakty jednak są takie, że armia rzadko zmieniała kogoś na lepsze, a tylko niszczyła młodym chłopakom najlepsze lata ich życia. Fakty są też takie, że w rurkach nie ma nic złego – wręcz przeciwnie: wyglądają sexy, podkreślają nogi, tyłek i zawartość bokserek. Gdyby wojsko rzeczywiście miało wpływać na to, co faceci noszą na co dzień, moda tylko by na tym straciła.
Nic mnie chyba w kwestii armii bardziej nie wkurza niż ludzie, którzy chcieliby innych wysłać na pobór, podczas gdy im samym to nie grozi. Bo jeśli osobiście lubią militaria, mile wspominają swoją własną służbę wojskową, i myślą, że innym ona też wyjdzie na dobre, no to są zwyczajnie głupi. Zakładanie, że dla każdego dobre jest to samo, to czysty idiotyzm. Natomiast w przypadku kobiet, które siedzą sobie wygodnie i bezpiecznie w fotelu, domagając się, by wszyscy faceci przymusowo trafili w poligon – to już czysta wredność i hipokryzja...
Nie zamierzam umierać za czyjeś interesy, za czyjeś poczucie estetyki (rurki ❤️), za czyjeś wyobrażenia męskości, ani za czyjąś podłość. Nie zamierzam zmarnować mojego jedynego życia na cudze fanaberie.
]]>Głośno się zrobiło ostatnio o projekcie konstytucji według PiS, więc wreszcie się spiąłem i zabrałem za przejrzenie jego treści. Tak tylko poglądowo, bez dogłębych analiz (bo ani czasu, ani ochoty, ani przede wszystkim kwalifikacji do tego nie posiadam). I parę kwiatków udało mi się tam wypatrzeć.
Znalazłem dwa projekty konstytucji, z różnych lat:
Pierwsze, co rzuca się w nich w oczy, to jawne wprowadzenie państwa wyznaniowego. Preambuła nie tylko zaczyna się od “W imię Boga Wszechmogącego”, ale wręcz udaje, że nie istnieją obywatele w niego nie wierzący. Znika fragment o ludziach “nie podzielających tej wiary, a uniwersalne wartości wywodzących z innych źródeł”, a całość brzmi bardziej jak akt zawierzenia jakiemuś niepokalanemu sercu, niż jak akt prawny cywilizowanego kraju. No ale w końcu jak ktoś nie katolik, to co z niego za obywatel, nie?
Obecnie wszystkie konstytucyjne roty przyrzeczeń mają zastrzeżenie, że można do nich dodać “Tak mi dopomóż Bóg”. W państwie PiS-u będzie ociupinkę inaczej: rota zawiera wezwanie do boga, ale ustawodawca łaskawie pozwala je pominąć. Ufff...
No i religia w szkołach jest gwarantowana konstytucyjnie. Aż chce się krzyknąć: Hurra! Indoktrynacja prawem człowieka!
Ale zostawmy bozię i zajmijmy się osobami, które naprawdę istnieją. Na przykład kobietami.
PO straszy, że PiS chce usunąć z Konstytucji równość płci. Tymczasem zapis “Wszyscy ludzie są równi wobec prawa i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” znajduje się w obu wersjach PiS-owskiego projektu. Kobieta też ludź, a ludź ludziowi równy. Czyli nie jest tak źle.
Choć dobrze też nie jest. Bo wprawdzie w starszym projekcie Konstytucji znajdował się osobny punkt, który wprost mówił o prawach kobiet i gwarantował im równość nie tylko w relacjach z władzą, ale i np. pracodawcą, to jednak już w nowej wersji ustawy punkt ten tajemniczo zniknął. Dlaczego?
W 2005 roku PiS proponował zapis “Każdy człowiek ma prawo do ochrony życia i integralności cielesnej.”, pięć lat później natomiast zmienił go na swoje słynne “Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.”
LGBT też z czasem lubią coraz mniej. W starszym projekcie wymieniają wśród najważniejszych zadań RP “opiekę nad małżeństwem jako związkiem kobiety i mężczyzny” – czyli równie dwuznacznie jak w obecnej Konstytucji: chronimy małżeństwa dwupłciowe, ale nie wspominamy o żadnych innych związkach – natomiast w projekcie z 2010 roku mamy już jednoznaczny środkowy palec w stronę tęczowych obywateli: w jednym punkcie zaznaczają wyraźnie, że małżeństwo jest wyłącznie związkiem K+M, a w drugim, że “Władze publiczne nie regulują spraw par niemałżeńskich ani nie prowadzą ich ewidencji”. Czyli związki partnerskie też absolutnie nie wchodzą w grę. Milusio.
“Niedopuszczalne jest ponowne prowadzenie postępowania karnego przeciwko tej samej osobie o ten sam czyn, jeżeli uprzednio zostało ono prawomocnie zakończone w postępowaniu sądowym.” – hurra, tak bardzo Ameryka! Uniewinniliśmy kogoś z braku dowodów, ale pięć lat później mamy na tyle rozwiniętą technologię żeby jednak udowodnić jego winę? Kit z tym, morderca ma być na wolności, bo tak. Miodzio!
“Zaszczytnym obowiązkiem obywatelskim jest obrona Ojczyzny. Zakres obowiązku służby wojskowej i sposób jej odbywania określa ustawa.” – pierdolcie się. Umieranie za wasze interesy to żaden zaszczyt. A obowiązkowe wysyłanie do koszar czy na front jest w jawnej sprzeczności z prawem do wolności osobistej i do życia. Po prostu pierdolcie się.
Swoją drogą, twórcy tych projektów Konstytucji lubią w nie wrzucać slogany, tak jakby były zapisami normatywnymi. “Zaszczytnym obowiązkiem obywatelskim jest obrona Ojczyzny.” – tak tak, ustawą wprowadzić zaszczytność! Albo: “Własność zobowiązuje.” – ehe, serio jest tam takie zdanie. No bo wiecie, trzeba zarządzić zobowiązywanie własności. Kiedyś własność nie zobowiązywała, ale PiS wprowadzi zapis, więc już będzie zobowiązywała! Prawnik ze mnie słaby, ale mam wrażenie, że tak się prawa nie pisze...
Tak samo: może ja się nie znam, ale jak się wymienia jeden po drugim źródła prawa, to raczej te wcześniej wymienione są ważniejsze od tych, które są później. Jeśli tak właśnie jest, to PiS-owska Konstytucja zakłada, że ratyfikowane umowy międzynarodowe są mniej ważne od aktów prawa miejscowego! A co, Gmina Pierdziszewo nie będzie się słuchała jakiejś tam Unii!
Kandydatura na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej wymaga poparcia przez:
1) co najmniej 300 osób pełniących funkcję publiczną pochodzącą z wyborów bezpośrednich oraz co najmniej 100 tysięcy obywateli polskich posiadających prawo wybierania lub
2) co najmniej 300 tysięcy obywateli polskich posiadających prawo wybierania.
Hermetyzujmy bardziej politykę, a co! Trudno jest zebrać 100k podpisów, a co dopiero 300k, więc de facto zapis ten doprowadzi do stanu, gdzie będziemy mogli wybierać władzę tylko spośród ludzi... popieranych przez władzę. Demokracja tak bardzo!
No i jeszcze referenda: aby były wiążące, wystarczy frekwencja 30%. Czy muszę tłumaczyć, jak bardzo zły i niedemokratyczny jest to pomysł?
A prezydenci dostaną dożywotnią ciepłą posadkę:
Osoba, która w przeszłości sprawowała urząd Prezydenta Rzeczypospolitej na podstawie wyborów bezpośrednich, wchodzi z urzędu w skład Senatu (...)
A na deser jeszcze mała, niespecjalnie istotna pomyłka: “prezes i wiceprezesi Naczelnego Sądu Najwyższego”. Ups ;-)
W imię Boga Wszechmogącego, niech oni nie rządzą...
]]>Ponuro, blokowo, blokersko. Te szare, trzynastopiętrowe straszydła chyba tylko dlatego jeszcze stoją, że nie wiedzą jak upaść. Te szklane szyby w oknach jakby wcale ze szkła nie były. Te męki wyższego rzędu tragicznie przeżywane przez całą okolicę aż bolą po oczach. A jednak da się rozpromienić. A jednak świerszczą nam wierszcze wśród zielonych łąk międzyblokowych. A jednak tak radośnie uwspólniamy myśli – jak elektrony. A jednak wystarczy Szymborska, promień słońca i Twoja dłoń...
]]>czarnej roboty
jak krew napełniająca
ranę tych, co pozostali
lecz jakże zgrabnie
rozdziela dwa światy
ciała i ducha
dar zsyła z niebios
wysyła do niebios
uwalnia z klatki
jedyna na świecie
co nas zrównuje
ja, wśród nielicznych
krzyczę radośnie:
viva la muerte!
O, jakże pragnę
symbiozy całkowitej
by On we mnie, ja w Nim
by On tylko dla mnie, ja tylko dla Niego
by zawsze razem
by jak jedno ciało
i jak jedna dusza
by tylko On
On jeden
sam jeden
jeden tylko!
Nie pragnę wiele.
Głęboko wiem, że bez śmierci nie ma życia
I chwała za to Darwinowi
Bo gdyby nie śmierć, byłbym dziś co
Najwyżej nieśmiertelną protobakterią
Głęboko gardzę infantylnym strachem
Przed końcem niestrasznym i nieuniknionym
Bo wszystko co martwe, kiedyś żyło
A wszystko co żywe, kiedyś umrze
Głęboko zacieszam że nas ona czeka
Stęskniony równości, wolności i spokoju
A na strach nie ma czasu
Bo czasu nie ma
Czynię z życia cierpliwe umieranie
Żyję, a więc muszę minąć
Minę, a więc to jest piękne
wybrać się na drugi koniec świata
i rozpętać tam pokój
tak w imię zasad
w imię wolności
rozwolnić ich
rozpałętać pokój
i przy okazji coś sobie na tym
charytatywnie zarobić
a potem muszę tylko pilnować uważnie
by państwo dotknięte pomocą humanitarną
nie dało rady
wyzwolić się spod mej opieki
Zaszczęśliwiłem się przez Ciebie, wiesz?
A przecież popsułeś mi światopogląd.
Bo jakże być liberałem, skoro ‘nie czuję się wolny’
to najpiękniejsze wyznanie, jakie w życiu słyszałem?
A przecież popsułeś mi plany na najbliższą przyszłość.
Miałem się puszczać, a się zakochałem.
A przecież mógłbym chcieć i mógłbym mieć co chcę.
Jednak, o dziwo, nic mi nie trzeba prócz Ciebie.
Oj nie, nie czuję się wolny.
Gdy jeszcze miałem Cię zbyt mało, łzy ocierał mi lis.
Kazał oswoić. A teraz zostałem sowicie ukarany.
Narysowałeś mi baranka!
]]>tyle różnych rzeczy
może się nam przydarzyć
a ty pysznie
śmiesz twierdzić
że to dla ciebie
są zarezerwowane
te najgorsze
Człowieku!
tyle dobra na świecie
brakuje
a ty tylko stoisz
bezczynnie otoczony
pustym kościołem
przez małe ‘k’
Człowieku!
tyle mózgu
dał ci Bóg
a ty pozwalasz
innym myśleć
w twoim imieniu
Człowieku!
tyle wolności
dostałeś od Boga
a ty pozwalasz jakimś
anakolutom
sobie zabraniać
Człowieku!
tyle w tobie zagadki,
tak że sam siebie nie znasz,
sam sobieś nieogarnion,
sam nie wiesz, co z tobą,
a ty chcesz się dać poznać
bylekomukolwiek