Nie mówiłxbyś osobie czarnoskórej, by głosowała na rasistę, bo jak nie, to…
Nie mówiłxbyś ofierze gwałtu, by głosowała na gwałciciela, bo jak nie, to…
Więc nie mów ofiarom homofobii, że muszą zagłosować na Trzaskowskiego, bo jak nie to PiS im zrobi z Polski strefę wolną od LGBT.
Oto dlaczego nie zagłosuję na Trzaskowskiego:
Wielu ludzi myśli, że poprzeczka “nie bycia homofobem” jest zawieszona bardzo nisko. Że jak nie masz odruchu wymiotnego na myśl o dwóch facetach w jednym łóżku, i jak nigdy nie dałeś po mordzie żadnemu pedałowi, to możesz się chwalić na lewo i prawo swoją progresywnością i otwartością.
Dla mnie poprzeczka bycia sojusznikiem LGBTQ+ jest na poziomie: “wszyscy ludzie zasługują na równe prawa, niezależnie od płci czy orientacji. głoszę to otwarcie i wyraźnie, słucham co mniejszości mają w swojej sprawie do powiedzenia”.
Jeśli po twoim “jestem tolerancyjnx” następuje jakieś “ale”, to nie jesteś tolerancyjnx 🙄
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” deklaracji zawartych w karcie LGBT nie spełnia.
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” jako prezydent Warszawy otwarcie stanął na drodze polskiego obywatela, dziecka dwóch kobiet, do uzyskania PESELu.
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” świadomie i dobrowolnie jest członkiem i reprezentantem partii, która wielokrotnie obiecawszy osobom w związkach jednopłciowych możliwość zalegalizowania tychże związków, będąc u władzy przez osiem lat, nie zrobiła w tym kierunku nic. A ustawę o uzgodnieniu płci przez dwa lata trzymała w zamrażarce. Dokładniejsza lista jest dostępna tutaj.
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” świadomie i dobrowolnie jest członkiem i reprezentantem partii, która nie widzi problemu w tym, że jej członkowie jako prezydenci miast usiłowali zablokować Marsze Równości, pokojowe demonstracje gwarantowane prawem do zgromadzeń.
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” swojemu zastępcy, gejowi, zakazał wypowiadania się w kwestii walki o równość małżeńską.
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” pytany o polską homofobię opowiada o amerykańskiej broni nuklearnej 🤦
Rafał Trzaskowski “jest tolerancyjny, ale” podczas kampanii szczucia na osoby LGBTQ+ i odczłowieczania ich, uznał, że swoją kampanię wyborczą oprze o pokazywanie Polakom wręcz w ilościach hurtowych, jaki to on nie jest hetero, z “normalnej” rodziny. Jeśli ktoś się kiedyś “obnosił” ze swoją orientacją, to Trzaskowski w tej kampanii.
To nie jest tak, że stosunek kandydata do LGBTQ+ dotyczy wyłącznie LGBTQ+.
Stosunek do równości małżeńskiej, praw antydyskryminacyjnych, uzgodnienia płci, itp. jest papierkiem lakmusowym tego, czy kandydat będzie prezydentem wszystkich Polaków. Czy będzie dzielił ich na lepszych i gorszych. Na ważniejszych i nieistotnych. Czy ma prawa człowieka w sercu, czy w dupie.
Latarnik Wyborczy poprosił kandydatów o ustosunkowanie się do stwierdzenia “Małżeństwo powinno być zastrzeżone dla związków kobiety i mężczyzny”.
Odpowiedź inna niż “nie zgadzam się” oznacza “zamierzam traktować część swoich współobywateli jako gorszych, drugiej kategorii” i powinna dyskwalifikować kandydata.
Jedynie Biedroń opowiedział się za prawami człowieka.
Jak Latarnikowi odpowiedział Trzaskowski (i Duda zresztą też?)?
Wcale.
To takie powiedzenie wyborcom “chuj cię moje poglądy obchodzą, głosuj na mnie i nie marudź”.
Zaglądam na stronę kampanii Trzaskowskiego w poszukiwaniu programu wyborczego. Znajduję tylko plakaty.
Czemu miałubym zagłosować na kandydata, który ukrywa swoje poglądy i nie publikuje programu? Którego jedynym atutem jest niebycie Dudą?
Edit: ech… chyba wywołałum wilka z lasu. 😅 W czwartek wieczorem, na trzy dni przed wyborami, sztab Rafała Trzaskowskiego opublikował program wyborczy. Lepiej późno niż wcale, no nie? 🙄 Program obiecuje związki partnerskie, więc… hurra, it's something! Namiastka równości po raz kolejny obiecana!
Ani w przypadku Trzaskowskiego, ani w przypadku Kidawy-Błońskiej, nie usłyszałem ani jednego argumentu, który zachęciłby mnie do głosowania na kandydata PO. Zamiast postarać się o mój głos oczekują go tylko za to, że nie są PiS-em.
To dla mnie za mało.
Okay, da się przedstawić sensowną argumentację, dlaczego w drugiej turze głosowanie na “mniejsze zło” robi sens. Nie zgodzę się z tą argumentacją, ale rozumiem, co można w niej widzieć.
Natomiast spory problem jest w tym, jak wielu ludzi udaje, jakby pierwsza tura nie istniała. Jakby wybór był między Dudą a Trzaskowskim. Nie jest.
Wybór jest między jedenastoma kandydatami. Cokolwiek nie twierdzą sondaże, ten wrzód na dupie demokracji, jeszcze wszystko się może zdarzyć.
Nie mówię, że nie wolno nikogo przekonywać argumentem “mniejszego zła”. Ale czy możemy z tym poczekać, aż wybór serio będzie między dwoma kandydatami?
Ostatnio dwaj uprzywilejowani, biali, heteroseksualni cis mężczyźni debatowali w telewizji nad tym, co “środowiska gejowskie” powinny zrobić, by sprzeciwić się fali hejtu ze strony PiS-u i Dudy.
Do LGBTQ+ należą też inne mniejszości, nazywanie nas “środowiskami gejowskimi” brzmi pogardliwie i wykluczająco.
A w kwestii naszej reakcji na hejt – może wypadało by spytać… nas?
Owszem, są wśród nas także i dzieci, które jak najbardziej mogą być LGBTQ+, ale nie traktujcie całej społeczności “jak dzieci”. Zauważcie naszą wolną wolę i sprawczość.
Nie, człowiek, który nigdy w życiu nie doświadczył dyskryminacji, nie wie, co jest dla nas najlepsze. My wiemy.
Dlatego cishetów mówiących, że mam zagłosować na Trzaskowskiego, bo on będzie dla tęczowych lepszy, zwyczajnie olewam.
“Nie mogę przestać bić mojego niewolnika, bo to równia pochyła, zaraz zacznie żądać wolności, a potem nawet praw wyborczych”
“Nie jestem rasistą, nawet bym czarnym dał wolność, ale wara im od naszych kart wyborczych”
No absurd no.
Ale jak już ktoś powie “nie jestem homofobem, jestem za związkami, może i nawet małżeństwami, ale wara im od naszych dzieci”, to wszyscy traktują go najzupełniej poważnie? Wolne żarty!
Nie jesteśmy gorszymi ludźmi. Nie jesteśmy gorszymi rodzicami. Zasługujemy na równe prawa. Zatrzymywanie się na półśrodkach to homofobia. Praw człowieka nie da się wspierać tak troszeczkę. Nie ma “różnych stopni równości” – albo jesteśmy równx, albo nie…
Szczerze mówiąc, wolę otwartą homofobię PiS-u czy Konfederacji od wilków w owczej skórze spod sztandaru #SilnychRazem.
Otwarta homofobia przynajmniej jest prosta. Nienawiść, niezrozumienie, to chleb powszedni każdej elgiebety.
Udawane sojusznictwo na pokaz jest jak koń trojański. Jak broń psychologiczna. Usypia czujność, obniża standardy, sprawia, że nawet osoby dyskryminowane zaczynają wierzyć, że zadowolenie się ochłapami praw człowieka to wszystko na co mogą liczyć.
W ciągu ostatnich tygodni widziałem #SilnychRazem atakujących aktywistów LGBTQ+ za akcję tańczenia pod Pałacem Prezydenckim w odpowiedzi na haniebne słowa Dudy – ponieważ “zaraz TVP zrobi paski, że to świętokradztwo w Boże Ciało”. A tuż przed tą akcją kłamiących, że “to tylko kibolska ustawka, nie legitne wydarzenie”, aby nas zastraszyć i obniżyć frekwencję. To nie otwarcie homofobiczni konserwatyści zaczęli publiczną nagonkę na Tęczowe Disco pod Pałacem. To pseudosojusznicy.
W ciągu ostatnich tygodni oburzył się na mnie człowiek, który podawał się za sojusznika, a nie potrafił nawet przyznać się do błędu, gdy użył zwrotu obrażającego osoby trans. Przywiązanie do słowa jest dla niego ważniejsze niż szacunek do osób, które niby wspiera.
W ciągu ostatnich tygodni musiałum krytykować gaslighting ze strony ludzi, którzy twierdzą, że w Polsce żadnej homofobii nie ma, że to kraj otwarty i tolerancyjny, że jak oni nie widzieli na własne oczy nikogo dostającego po mordzie za tęczową przypinkę, to homofobia nie istnieje, a jak zjedli śniadanie, to na świecie nie ma głodu. Wmawiają nam, że nie mamy doświadczeń, które mamy.
Motywem przewodnim wszystkich moich ostatnich interakcji z #SilnymiRazem jest szantaż emocjonalny. Jak nie zagłosujesz na PO, to jesteś jak Legierski. To jesteś za Dudą. To jesteś winnx wszystkich problemów w tym kraju.
Nie, moi drodzy, tak się nie bawimy. To klasyczny victim shaming. Ofiara homofobii miałaby być winna homofobii, bo nie zamierza wybierać sobie prezydenta spośród homofobów?
I tak, wiem, głosuje się na kandydata, nie na jego toksycznych fanów. Ale nikt mi nie wmówi, że takie toksyczne postawy biorą się znikąd. Że tacy ludzie lgną do Platformy bez powodu. Że Platforma takich postaw nie wspiera. Że mam jakikolwiek obowiązek znosić złośliwe uśmieszki #SilnychRazem zadowolonych, że ich zatrważająco nisko zawieszona poprzeczka nie-homofobii wystarczyła, by geja przymusić do głosu.
Edit: publikacja tego wpisu obnażyła też podwójne standardy zwolenników Trzaskowskiego. Bo ja nie powinnam mówić głośno o swoich poglądach i planach wyborczych, bo to poglądy szkodliwe dla środowiska LGBTQ+, ale już agresywne komentarze w kierunku zwolenników Biedronia to oj tam oj tam, oceniajmy kandydata, a nie zwolenników, czy partię.
Jak gej na blogu uzasadni publicznie swój wybór, to źle, ale jak w geja rzucą kurwami, to dobrze, no nie? 🙄
Straszą mnie, co będzie jak Duda wygra. Mimo że, ech, głupia sprawa, on już kiedyś wygrał. Przecież prezydentury nie znalazł w chipsach.
PiS rządzi od lat, Duda siedzi w pałacu od lat. Nie wyprowadzili nas z Unii, nie zaczęli wsadzać do więzień za homoseksualność. Owszem, jest gorzej niż było kiedyś, ale ich akcje pokazują, że tak naprawdę mają w dupie prześladowanie mniejszości. Postraszą nami, gdy będą potrzebować tematu zastępczego, nazwą “ideologią”, gdy trzeba będzie nas odczłowieczyć, ale szkoda im będzie czasu i unijnych pieniędzy na jakiekolwiek drastyczniejsze kroki.
Tak, wiem, wygodnie mi się to mówi z perspektywy emigranta… Ale nie chodzi mi tu o “uciekłem z kraju i już się ich nie boję”, tylko o chłodną analizę sceny politycznej: to nie jest tak, że PiS potrzebuje więcej czasu na zrobienie elgiebetom piekła na ziemi. Mieli już dość czasu, gdyby chcieli zrobić dużo gorzej, to już by dawno zrobili.
Natomiast pokazywanie PO jako odtrutki na PiS-owską homofobię nie przekonuje mnie ani trochę. Mieli swoje osiem lat. Sejm, senat, prezydenta. Obiecywali związki partnerskie – i za każdym razem głosowali przeciw nim. Anna Grodzka złożyła projekt ustawy o uzgodnieniu płci – włożyli go do sejmowej zamrażalki.
To myślenie, że trzeba zdobywać prawa człowieka po troszeczku i nie wkurzać za bardzo homofobów, jest tak bardzo polskie... dopiero lata mieszkania na zachodzie nauczyły mnie, jak absurdalne jest takie podejście.
Nie jesteśmy gorsi, więc nie możemy być traktowani gorzej. Kropka.
W argument, że “prawa człowieka trzeba zdobywać stopniowo, najpierw związki, potem ewentualnie reszta, viva realpolitik!” może i bym uwierzyłu, gdybym nie słyszału go nieustannie odkąd pierwszy raz włączyłum telewizor za dzieciaka.
Niemcy wprowadzały równość małżeńską na moich oczach, a kilkadziesiąt kilometrów na wschód od kilkudziesięciu lat niemożliwym jest zagwarantowanie choćby najbardziej elementarnych praw, choćby namiastki równości?
Jeśli ktoś ma mnie przekonywać, że trzeba krok po kroku, to na pewno nie partia, która miała osiem lat na robienie ich, a nie zdecydowała się nawet na pierwszy.
I jeśli ktoś ma dostać mój głos w wyborach prezydenckich, to nie człowiek reprezentujący taką partię.
Tak mi się przynajmniej wydaje – nie zaprezentował przecież programu wyborczego.
Wymaganie od socjalisty/ki, by głosowałx na liberała? Tak jakby poglądy kandydata i wyborców nie miały najmniejszego znaczenia?
Nie zgadzamy się poglądami. Ja chcę państwa, które troszczy się o najuboższych i opodatkowuje najbogatszych – Platforma skupia się na polityce ciepłej wody w kranie. Ja chcę państwa świeckiego – Platforma siedzi w kieszeni Kościoła niemal tak samo głęboko co PiS. Ja chcę państwa gwarantującego prawo do bezpiecznej aborcji, eutanazji, troszczącego się o środowisko, klimat... – Platforma stoi w centroprawicowym rozkroku.
Jestem lewaczką. Nie głosuję na ludzi z przeciwnej strony sceny politycznej.
Nie, nie zagłosuję na Trzaskowskiego.
Ani w pierwszej, ani w drugiej turze.
Homofob bez programu wyborczego może mnie w dzyndzelek połechtać, a nie oczekiwać mojego głosu.
Zarzucono mi, że jako emigrantka mieszkająca z dala od polskiej homofobii nie mogę czepiać się Lisa za queersplainowanie problemów, których nie doświadczamy.
Mieszkałum w PL przez 22 lata, wciąż mam tam przyjaciół, znosiłum wszystkie przejawy polskiej homofobii… Więc nie, nie możesz mi zarzucić, że nie mam pojęcia o realiach i o dyskryminacji. W przeciwieństwie do Lisa.
A, no i bardzo chętnie głosowałubym tam gdzie mieszkam. Ale nie mogę. Jak będę mógł, to zacznę 🤷
Zarzucono mi, że jako emigrant mogę sobie wybrzydzać i działać na szkodę polskich elgiebet, mówiąc im, że mają nie głosować.
Ech… sorry za ten egocentryzm, ale ten wpis jest wyłącznie o mnie. Nie mówię nikomu, co ma robić. #SilniRazem mają więcej do powiedzenia na temat mojego głosu niż ja, dlatego zebrałum w jedno miejsce wszystkie uzasadnienia dla nich, dlaczego zdecydowałum tak, a nie inaczej.
Natomiast na kogo Ty zagłosujesz, to wyłącznie Twoja sprawa. Mnie osobiście brzydziłoby postawienie krzyżyka przy nazwisku homofoba, niezależnie od alternatyw. Ciebie nie musi. I nic w tym złego.
Jeśli jesteś częścią dyskryminowanej mniejszości, a po przeczytaniu tego wpisu wciąż zagłosujesz na Trzaskowskiego, ale ze świadomością, że zasługujesz na więcej, to ja się z tego bardzo ucieszę! 😉
Jeśli jesteś naszą sojuszniczką/naszym sojusznikiem, to śpieszę uspokoić – nie sądzę, że samo głosowanie na kandydata, który jest homofobiczny-light czyni Cię homofobką/em. Jeśli mimo niezgody z jego homofobią-light głosujesz na niego z innych powodów, to Twoje święte prawo.
Wiadomo, że miło by nam było, gdyby nasi sojusznicy wpierali kandydatów, którzy walczą o nasze prawa, ale to oczywiste, że nie jesteśmy pępkiem świata, że istnieją inne problemy w kraju, i nie dla każdego równość małżeńska musi być priorytetem (aczkolwiek nie wiem, jakie to inne sprawy miałyby kogoś przekonać do kandydata, który nie opublikował programu wyborczego ani nie odpowiedział Latarnikowi).
Pisałum ten artykuł, by pokazać dlaczego ja nie zamierzam na niego zagłosować (i czemu wkurzają mnie ludzie, którzy tego ode mnie oczekują), a nie po to, żeby innym mówić, na kogo mają głosować 😉
Nie mówię “ej, elgiebety, oto jak musicie głosować”. Mówię: “ej, SilniRazem, przestańcie mi mówić, jak mam głosować”.
]]>Imagine that you have a partner of opposite sex, but you don’t really have the greatest relationship... And your conservative parents or grandparents are constantly nagging you: “when is the wedding?”, “when will we get grandchildren?”, blah blah blah... Then you turn on TV and you see people there who cannot get married or have children, but they would very much want to. How would you feel about it?
Imagine that you are a man who gets along really well with his buddies and loves to spend time with them – but it’s not necessarily the case with his girlfriend. You two cannot get along, you argue about every little thing, you struggle to divide chores between yourselves, you’re trying to fit into traditional gender roles, but it hurts... Meanwhile, those damn gays have both a buddy and a life partner in one person! How come they can and you don’t?!
Imagine that try as you might, you can’t get laid. Meanwhile, you see a priest on the Polish TV, who preaches his rectum-derived statistics that gays have an average of five hundred (!) sexual partners. Well, how can you not be indignant about such promiscuity?!
Imagine that you have been trying to persuade your girlfriend for years to do anal or any experiments in bed, but she can’t be convinced. Meanwhile, those faggots do nothing else, but screw each other in the ass! Not only that, they do it in threesomes, tensomes, in leather suits, in harnesses and other BDSMs... Wouldn’t you try to persuade yourself what an abomination all of that is?
Imagine that you are constantly worried about possible pregnancy, and those fags do not have to. How is it fair?
Imagine that you feel attraction to the same sex, but you cannot admit it even to yourself, let alone to your homophobic, toxically masculine pals, and to the rest of the world. You’re a coward, while those faggots are courageously going out into the streets, they hold each other’s hands, they put on a rainbow flag on, and they aren’t ashamed of anything! How dare they?!
Now think about it... Would people who are confident of their heterosexual orientation panic about receiving an innocent compliment from a person of the same sex? Would people in a happy relationship really waste their time trying to refuse happiness to other couples? Would people with a happy sex life really be so morbidly interested in someone else’s?
How frustrated do you have to be to sacrifice your Saturday just to protest a peaceful march that proclaims love, equality and tolerance? To heap insults on innocent, terrified people? To throw stones and flares at them? To risk arrest, years in prison?
How much do you need to doubt your own masculinity to see someone else’s homosexuality as a threat?
How low self-esteem do you have to have, if you’re trying so desperately to show your supposed superiority?
]]>Wyobraź sobie, że masz (różnopłciowego) partnera, z którym no jesteś bo jesteś, jakoś tak siłą rozpędu... a twoi konserwatywni rodzice czy tam dziadkowie ciągle suszą wam głowę “a kiedy ślub?”, “a kiedy wnuki?”, bla bla bla... Włączasz telewizor i widzisz tam ludzi, którzy nie mogą wziąć ślubu ani mieć dzieci, a bardzo chcą. Co byś czuł?
Wyobraź sobie, że jesteś człowiekiem, który świetnie dogaduje się z kumplami i uwielbia spędzać z nimi czas – za to ze swoją dziewczyną już niekoniecznie. Nie potraficie się dogadać, uważasz że ona wiecznie zrzędzi, prowadzicie wojnę płci, kłócicie się o podział obowiązków domowych... Tymczasem jacyś tam geje mają i kumpla i partnera w jednym, no jak tak można?!
Wyobraź sobie, że ile byś nie próbował, nie możesz zaruchać, a tymczasem widzisz w telewizji księdza Oko rzucającego statystykami z dupy, że geje mają średnio pięciuset partnerów seksualnych. No i jakże się nie oburzyć na taką rozwiązłość?!
Wyobraź sobie, że od lat próbujesz namówić swoją dziewczynę na anal czy jakiekolwiek eksperymenty w łóżku, ale nic z tego. Tymczasem takie pedały to nic innego nie robią, tylko się w dupy rżną! I to w trójkątach, dziesięciokątach, w skórzanych wdziankach, harnessach i innych BDSM-ach... Czy nie wmówiłbyś sobie, jakie to ruchanie w dupę jest obrzydliwe?
Wyobraź sobie, że ciągle martwisz się o ewentualną ciążę, a takie pedały to nie muszą. Czy to sprawiedliwe?
Wyobraź sobie, że czujesz pociąg do tej samej płci, ale nie potrafisz tego przyznać nawet przed sobą, a co dopiero przed homofobicznymi, maczochistycznymi kumplami i resztą świata. Ty tchórzysz, a tymczasem te pedały odważnie wychodzą na ulice, łapią się za ręce, ubierają na tęczowo, i niczego nie wstydzą! Jak oni śmią?!
A teraz zastanów się: czy ludzie pewni swojej heteroseksualnej orientacji panikowaliby i oburzali się, gdy osoba tej samej płci powie im niewinny komplement? Czy ludzie w szczęśliwych związkach marnowaliby czas na odmawianie szczęścia innym parom? Czy ludzie mający udane życie seksualne aż tak chorobliwie interesowaliby się cudzym?
Jak bardzo sfrustrowanym trzeba być, żeby poświęcać sobotę na protestowanie pokojowego marszu głoszącego miłość, równość i tolerancję? Żeby obrzucać niewinnych, przerażonych ludzi wyzwiskami, kamieniami i racami? Żeby ryzykować areszt, lata więzienia?
Jak bardzo trzeba wątpić w swoją męskość, żeby cudzą homoseksualność widzieć jako zagrożenie?
Jak bardzo niskie poczucie wartości trzeba mieć, żeby tak rozpaczliwie próbować zaznaczyć swoją domniemaną wyższość?
]]>Dyskusja dyskusją, ale co mnie w powyższym tweecie najbardziej zaciekawiło, to homofobia kryjąca się aż na trzy różne sposoby w samym tylko pierwszym zdaniu:
Wiesz, że “mam chłopaka”, bo zajrzałeś na profil i zobaczyłeś w przypiętym tweecie zdjęcie ze ślubu i zdjęcie obrączek. To znaczy, że mam męża. Jeśli serio “nie masz z tym problemu”, to traktowałbyś nasze małżeństwo jak każde inne i po prostu nazywałbyś mojego męża moim mężem.
Założenie, że gej “nie rozumie różnicy między kobietami a mężczyznami” jest zwyczajnie idiotyczne. Może Cię zdziwię, ale wcale nie mamy ustawowego zakazu kontaktów z kobietami! Ba, wiele przyjaźni gej-kobieta jest znacznie bliższych niż przeciętne różnopłciowe małżeństwo. 🤷♀️
“nie mam z tym problemu” vs. “wy pedały”
Dziękuję, nie mam więcej pytań.
Idź być tępym chujem gdzie indziej
]]>Byłem głupi. Myślałem, że ludzie w większości są z natury dobrzy, a tylko wpajanie im od dziecka bzdur o bozi, grzechu i Biblii sprawia, że stają się zdewociałymi dupkami, w czym utwierdza ich całkiem zrozumiały confirmation bias. Myślałem, że mimo iż wszyscy jesteśmy różni, to jednak w każdym tli się choć odrobina żądzy wiedzy, choć ociupina otwarcia na dyskusję i choćby nikła szansa na zmianę zdania. Że tak jak ja czuję krztę empatii nawet do łysego kibola publicznie wyzywającego mnie od “pedałów” i grożącego mi pobiciem, i jak próbuję zrozumieć, skąd właściwie się bierze ta jego nienawiść, tak samo tej odrobiny empatii mogę się spodziewać od drugiej strony.
Przez lata, gdy natrafiałem na posty warte sprostowania, zdarzało mi się prowadzić internetowe dyskusje z ludźmi, z którymi ani trochę się nie zgadzałem. Przeważnie niewiele z tych dyskusji wynikało – ot, pośmiałem się z tego, w jaki bullshit ludzie potrafią wierzyć, ot czegoś nowego się dowiedziałem (choć rzadko od interlokutora, częściej od googlania rzeczy, by mieć pewność, że nie napiszę nic nieprawdziwego), takie tam...
Ostatnio jednak w ramach eksperymentu postanowiłem całkiem przełączyć się na “prawą stronę twittera”: na świeżym koncie zafollowowałem profile pro-birth, nacjonalistyczne, homofobiczne, kaznodziejskie, ksenofobiczne, etc. – i obserwowałem, jak wygląda świat z perspektywy prawicowca.
A wygląda okropnie. Paranoicznie. Wszędzie czai się zagrożenie. Uchodźcy, LGBTQ, antychryst, heretycy, Soros, Unia Europejska, Niemcy, Rosja – wszyscy chcą zniszczyć Polskę, Kościół i rodzinę! Ze wszystkim trzeba “walczyć”, wszystko wymaga “szturmu modlitewnego”, wszystko wymaga “mobilizacji Armii Pana”... W szarym, smutnym świecie na każdym kroku czai się przebrzydła kolorowość i radość życia.
Ale to wszystko już przecież wiedziałem. Zaskoczyło mnie co innego – ilość jadu i nienawiści wylewających się ze wszystkiego, co czytałem. Wystarczało raptem parę minut scrollowania przez twittera, bym zaliczał kolejne małe załamania nerwowe. Każdy jest wrogiem. Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam. Istnieje tylko jeden słuszny punkt widzenia, koniec, kropka.
Jeden chłopak wrzucił zdjęcie w tęczowej koszulce, a świętojebliwi hejterzy rzucili się na niego całą chmarą, obrzucili wyzwiskami i próbowali zgnoić jak robactwo. Lincz w imię Jezusa.
W tym tygodniu po raz pierwszy w życiu przeczytałem czyjego twitta i pomyślałem: “o kurwa, jestem na 100% pewny, że ten gościu całkiem legitnie uważa się za nadczłowieka, a mnie za gówno, które by bez wyrzutów sumienia zabił, gdyby tylko mógł”.
Rozmawiałem z ludźmi tak zaślepionymi i tak bezmyślnie wierzącymi w swoją prywatną wizję rzeczywistości, że wiedziały lepiej od Kościoła katolickiego jak działa Kościół katolicki i nawet oficjalne dokumenty Kk nie przekonały ich, że się mylą.
I tak sobie myślę... czemu ja to sobie robię? Wiem, wiem, próbuję choćby odrobinkę zmienić świat na lepsze, próbuję edukować, promować akceptację dla inności, dołożyć swoją anty-cegiełkę do upadku mafii, jaką jest Kościół katolicki, próbuję dzielić się miłością i radością z życia, yadda yadda yadda... I nawet mi to wychodzi, choć na bardzo małą skalę.
Ale przecież mogę to wszystko robić, nie narażając się na tortury mentalne, jakimi są dla mnie próby zrozumienia i zmienienia mentalności ludzi, którzy otwarcie mnie nienawidzą. Nie zrozumiem i nie zmienię – muszę się z tym pogodzić. Czas przywitać się z potęgą banowania.
Zawsze byłem jego przeciwnikiem. Zawsze traktowałem je jako ostateczną ostateczność. Ale już mam po prostu dość. Toksycznych ludzi usuwa się ze swojego życia.
Już raz mi to wyszło na dobre w przypadku mojej homofobicznej matki. Po tym, co odjebała dwa lata temu, nie zamieniłem z nią już ani słowa – a moje zdrowie psychiczne zdecydowanie mi za to podziękowało. Czuję się, jakbym po dwudziestu latach kataru wreszcie mógł odetchnąć z ulgą.
I tak jak ona po tych wszystkich latach nie jest w stanie przejawić ani cienia refleksji, że to może jednak ona coś robi nie tak, ani odrobiny skruchy, ani ociupinki próby zrozumienia i wysłuchania ze zrozumieniem, tak wiem, że nie zdołam nic zrobić z bogobojną nienawiścią Bosaka, Cejrowskiego, Chyły, Kancelarczyka czy Wachowiaka...
Od dziś banuję, bo szkoda czasu i zdrowia na toksycznych ludzi przesiąkniętych nienawiścią.
Ech, nie przewidziałem, że gdy uderzę w stół, odezwą się nożyce. Zyskałem w ciągu dwóch godzin trzynastu nowych zbanowanych...
Streszczając, napisali: “a wcale nie!!! sam jesteś hejter!!!”. I nawet poprzeczesywali mi profil, by zrecenzować fotki z nagiej plaży 🙄
Raczej nie będę za nimi tęsknił.
]]>Zdjęcie powyżej wywołało lawinę hejtów. Dlatego Jakub i Dawid uznali, że na przekór homofobom będą się publicznie całować jeszcze częściej, aż hejty kiedyś ucichną.
I trochę mnie one śmieszą. Bo po co w ogóle taki homofob zagląda na fanpejdża chłopaków, Repliki albo inne podobne, skoro niby tak go strasznie obrzydza oglądanie gejów? Co to zdjęcie ma w ogóle z nim wspólnego, jak niby na niego wpływa? Co mu przeszkadza, w jakikolwiek sposób, że dwoje dorosłych ludzi musnęło się ustami i strzeliło fotkę?
Odpowiedź jest prosta.
Koleś ogląda to wszytko z tego samego powodu, dla którego ja jako dzieciak oglądałem swoje pierwsze pornosy – a oglądałem z nabożnym potępieniem. Ciągnęło mnie do nich, czerpałem z nich przyjemność, no ale to przecież grzech, więc musiałem sobie w kółko powtarzać, jak bardzo to jest złe, musiałem sobie wiecznie racjonalizować powody, by jednak do nich zajrzeć.
Wtedy byłem zindoktrynowany katolicyzmem i za młody, by zrozumieć, że pornografia czy masturbacja to nic złego. I tak samo te wszystkie homofoby: po prostu jeszcze nie wiedzą (a raczej: nie przyjmują do wiadomości), że homoseksualność jest jak najbardziej w porządku.
Ich homoseksualność.
Bo osoba pewna swej seksualności, swobodnie do niej podchodząca, nie ma żadnego względnie sensownego powodu, by jakkolwiek się interesować tym, co obcy ludzie robią w łóżku. Natomiast osoba, która nie może się pogodzić z własnym homo- czy biseksualizmem, ma powody, by przesadnie interesować się cudzym życiem – musi sobie przecież ciągle powtarzać, jak bardzo to jest złe, jak bardzo to potępia, jak bardzo jest od “tych zboczeńców” lepsza.
Wierz mi, jeśli jesteś kryptociotą, to bardzo łatwo to rozpoznać. Homofobia wynikająca z czystego fanatyzmu religijnego albo z głupiego “a co ludzie powiedzą że mamy pedała w rodzinie” przejawia się zupełnie inaczej. Natomiast im głośniej jedziesz po “pedałach” w internetach, tym bardziej widać po tobie, że skrycie chciałbyś kutaska.
Więc lepiej przestań z tym walczyć: i tobie, i niewinnym gejom z internetów, wyjdzie to na dobre.
]]>Wydaje się.
Trafiło mi dziś w łapki nagranie audycji radiowej Katechizm Poręczny ks. Piotr Pawlukiewicz 12-19-2005, podczas której pan ksiądz odpowiada na pytanie o stosunek Kościoła katolickiego do homoseksualistów. Miło mówi, prawda? Skłonności to nie grzech, wszyscy są ukochanymi dziećmi Boga, wszyscy mogą być zbawieni... A potem pojawia się jedno malutkie “ale”: “ale nigdy w życiu nie możesz uprawiać seksu”. A potem drugie malutkie “ale”: “ale będziemy walczyć, żebyś nie mógł wziąć ślubu”.
Problem w tym, że te “ale” wcale nie są malutkie. Pan Piotr wybrał sobie dobrowolny celibat do końca życia – jego decyzja, jego sprawa. Natomiast narzucanie celibatu komukolwiek innemu jest zwyczajnie okrutne. Bóg, który “obdarzył” jakiegoś człowieka “skłonnościami homoseksualnymi” i naturalnym, silnym popędem seksualnym, a potem mu powiedział “never ever nie realizuj tych skłonności, bo inaczej będziesz płonąć w piekle przez całą wieczność w ogromnych męczarniach”, taki bóg jest sadystą. Kropka.
Ktoś pewnie powie, że ich doktryna, ich wierni. Jak się komuś nie podoba, że Kościół potępia seks gejowski i lesbijski, jak ktoś nie jest w stanie sprostać wyzwaniu obowiązkowego celibatu, to może sobie z tego Kościoła wyjść.
Tyle że ich doktryna dotyka nie tylko wiernych. Kościół dzieli ludzi na tych, którzy mają prawo być szczęśliwi i realizować swoją seksualność, i na tych, którzy nie mają tego prawa. A cała masa dupków tego słucha i idzie z tą logiką dalej, odbierając gejom i lesbijkom wszystkie inne prawa. Czemu by traktować “pedałów” z szacunkiem, skoro sam Kk głosi, że tacy to są gorsi?
Kościół może sobie udzielać (i nie udzielać) małżeństw, komu mu się tylko podoba. Ale nie ma najmniejszego prawa mówić świeckiemu państwu, co ono ma w tej kwestii robić. Kiedy Kk wpływa na tworzenie prawa, to nawet ci, którzy są poza nim, de facto znajdują się pod jego jurysdykcją. To jest po prostu złe.
Nie, nieprawdą jest, że gej, który nie może uprawiać seksu, cierpi tak samo jak heteryk, którego kusi zdradzenie żony. Po pierwsze – heteryk nie ma totalnego zakazu realizowania swoich seksualnych potrzeb, a tylko ograniczenie do jednej osoby. Po drugie – zdrada żony jest konkretnym cierpieniem zadanym tejże żonie, natomiast sam w sobie stosunek między chętnymi osobami tej samej płci nikomu krzywdy nie robi – zatem porównywanie tych sytuacji jest mocno nietrafioną i krzywdzącą analogią. Po trzecie natomiast – wokół zdrad małżeńskich czy przedmałżeńskiego seksu nie wyrosło tak wielkie społeczne piętno jak wokół homoseksualności. Nie słyszałem nigdy o nikim, kto dostałby po mordzie od randomowego przechodnia za to, że żyje ze swoją dziewczyną bez ślubu. Wielu natomiast dostało za to, że choćby tylko “wyglądają na geja”.
To Kościół jest odpowiedzialny za to społeczne piętno. Ładne słówka o skłonnościach niebędących grzechem i o potrzebie wytrwania w czystości są krótkowzroczne i nie biorą pod uwagę, jak wierni będą je odczytywać.
Przyczyny homoseksualności to też ciekawy temat. Pan Pawlukiewicz “upewnił się w Encyklopedii Katolickiej”, jakie są to przyczyny. Bo wiadomo, rzetelnych informacji o zjawiskach biologicznych i społecznych należy szukać właśnie tam, a nie w źródłach naukowych. Upewnił się i mu wyszło, że to może być na przykład wina matki, która bierze leki podczas ciąży, i przez to dziecko rodzi jej się z uszkodzonym mózgiem. Ja pierdolę... Nawet nie potrafię skomentować bezduszności w tym tkwiącej...
“Cierpienie po prostu dotyka ludzi, (...) a Kościół wychodzi im z pomocą” to wierutne kłamstwo. Owszem, jak ktoś się urodzi bez rąk, jest to straszna, niezawiniona tragedia i trzeba mu pomóc. Owszem, wszyscy ludzie jakoś cierpią, nie tylko geje. Ale do jasnej cholery, to nie może być wymówka, by komuś przysparzać bólu! Bo homoseksualista nie rodzi się cierpiąc. To właśnie Kościół sprawia mu cierpienie! Gdyby nie jego idiotyczne trzymanie się bigoterii z epoki brązu, to geje i lesbijki zapewne nawet nie doświadczyliby tego, z czym Kk tak bohatersko walczy!
Jako gej, jako były katolik, jako sympatyk Wiary i Tęczy, jako przyjaciel wielu wierzących i niewierzących gejów i lesbijek, nie znam absolutnie nikogo, któremu Kościół katolicki by w tej kwestii jakkolwiek pomógł.
Następnie pan ksiądz przedstawia “dowód” na to, że homoseksualność jest “niezgodna z naturą człowieka”. Otóż gdyby wszyscy ludzie się myli, to by było super, natomiast gdyby wszyscy byli homo, toby ludzkość wymarła. Ergo mycie zgodne z naturą, a homoseksualność nie. Idiotyzm.
Po pierwsze: mówi to ksiądz. Celibatariusz. A przecież gdyby wszyscy żyli w celibacie, ludzkość też by wymarła. Cóż za hipokryzja...
Po drugie: ta jego definicja “normalności” i “naturalności” działa bardzo rzadko . Czy bycie dentystą jest naturalne? Gdyby wszyscy byli dentystami, to nie miałby kto produkować jedzenia, więc ludzkość by wymarła. Czy uprawianie sportów ekstremalnych jest naturalne? Gdyby wszyscy to robili, to większość by się do tego nie nadawała, pozabijaliby się, a ludzkość by wymarła. Ale o dziwo to nie jest powód, by potępiać dentystów czy wielbicieli sportów ekstremalnych, nieprawdaż? (albo po kościelnemu: “skłonności dentystyczne to nie grzech, potępiamy tylko akty dentystyczne”).
Po trzecie: nawet jeśli homoseksualność nie jest “normalna” czy “naturalna”, to co z tego? Niemal nic, czego używamy we współczesnym świecie nie pochodzi z natury. Smartfony, laptopy, szczepionki, leki, samoloty... Ich sztuczność nie ma żadnego związku z moralnością czy jej brakiem.
Po czwarte: ludzkość nigdy nie będzie cała homoseksualna. To jego hipotetyczne ad absurdum jest straszakiem bez absolutnie żadnych podstaw. Nawet jeśli się zgodzić z tezą, że “gejem można się stać przez eksperymentowanie z kolegami”, to nie znaczy że ludzie masowo zaczną to robić. Dentystą też można się stać. Księdzem-celibariuszem też. Gdyby wszyscy to zrobili, gatunek by nie przetrwał. No i? Nie zrobią tego.
Pan ksiądz kończy swą wypowiedź stwierdzeniem, że Kościół nie chce napiętnować gejów, tylko pokazać światu, że to jest niedobre. Nie wiem, skąd wziął tak dziwaczną definicję “napiętnowania”, skoro nie spełnia jej głoszenie wszem i wobec, że pewne nikogo nie krzywdzące czyny są niedobre, więc należy ludziom odebrać ich prawa obywatelskie...
]]>